Archiwum Polityki

Salwa patriotów

Bardzo przydałaby się nam tarcza antyrakietowa, chroniąca polską politykę zagraniczną przed odpalanymi znienacka rakietami „patriot”. Przeciw rządowi, prowadzącemu trudne negocjacje z sojusznikiem, obóz prezydencki wytoczył ciężką patriotyczną retorykę, bliską oskarżeniom o zdradę. Do tej akcji pasowałoby, znane z kampanii irackiej, określenie friendly fire, gdyby nie to, że ta salwa z własnych szeregów w żadnym stopniu nie była „przyjacielska”.

Merytorycznie ów spór o lokalizację w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej nie uzasadnia żadnej politycznej wojny domowej. Argumenty rządu, że ryzyka związane z tą instalacją powinny być zrównoważone dodatkowymi gwarancjami naszego bezpieczeństwa – wydają się rozsądne i realistyczne. Nie ma dobrego powodu, aby rozmowy w tej sprawie prowadzić – że zacytujemy klasyków – na czworakach.

Budowa amerykańskiego globalnego systemu obrony przeciwrakietowej będzie trwała lata, co – zwłaszcza wobec nadchodzącej zmiany politycznej w Stanach Zjednoczonych – nie wymusza pośpiechu z naszej strony. Dla Polski byłoby lepiej, gdyby tarcza od początku była opatrzona herbem NATO; jeśli jednak ma powstać poza Sojuszem, ze względu na specjalne interesy bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, to mamy prawo oczekiwać specjalnej oferty. Szczególnie że nie mówi się o dużej bazie wojskowej – raczej o samych instalacjach rakietowych. To nie podnosi automatycznie naszego bezpieczeństwa, a stajemy się poniekąd krajem frontowym.

Jakkolwiek i kiedy rzecz się zakończy – zgodą na budowę tarczy, przy uwzględnieniu naszych postulatów, czy też jej brakiem – nie ma to dla bezpieczeństwa Polski zasadniczego znaczenia. Jesteśmy w NATO, pozostajemy bliskim sojusznikiem USA, należymy do Unii Europejskiej, nikt nam militarnie nie zagraża.

Polityka 28.2008 (2662) z dnia 12.07.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama