W tym tygodniu premier powoła Mikołaja Dowgielewicza (36 l.), szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, na pełnomocnika rządu ds. przygotowania polskiej prezydencji w UE, którą rozpoczniemy w lipcu 2011 r. Można, tak jak ostatnio Słowenia, większość spotkań i imprez związanych z prezydencją zorganizować w Brukseli i wówczas rachunki pokrywa Unia. Można też je organizować w Polsce i wtedy zapłacimy sami. – Kraje prezydenckie wydają od 40 do 190 mln euro, jak w przypadku Francji. Już w budżecie na 2009 r. zarezerwujemy na to środki – mówi Joanna Skoczek, szefowa Departamentu Szkoleń Europejskich UKIE. Wanda Fidelus-Ninkiewicz (szefowa Kancelarii Sejmu) przewiduje, że sam Sejm wyda 3–4 mln zł na zorganizowanie około 12 spotkań dla wszystkich szefów parlamentarnych komisji unijnych z 27 krajów UE. – Musimy im zapewnić symultaniczne tłumaczenia na 22 języki urzędowe UE, a w Polsce nie ma firmy, która może to zrobić. Usługę trzeba zamówić u kilku firm, a to podwaja koszty – już dziś martwi się Andrzej Grzyb (PSL), przewodniczący sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej.