Trzy śląskie organizacje lobbują u posłów o ustawowe uznanie mowy śląskiej za język regionalny. – W ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych została pominięta. Ślązacy czują, że ich mowa i tradycja są lekceważone, a w czasie ostatniego spisu powszechnego blisko 60 tys. osób powiedziało, że mowa śląska jest ich językiem domowym – mówi Rafał Adamus, szef Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana.
Dziś jedynym uznanym ustawowo językiem regionalnym jest kaszubski. Zdaniem Adamusa, Kaszubi mogą dzięki temu rozwijać swoją kulturę, a język śląski powoli zaczyna tracić na znaczeniu. Ustawowe uznanie języka za regionalny daje możliwość nauczania go w szkołach, używający go mają prawo posługiwać się nim przed organami gminnymi, mogą też obok urzędowych nazw miejscowości i ulic pisać je w swoim regionalnym języku.
– Do niedawna klimat dla śląskości był bardzo zły, mówiono o niebezpiecznych związkach z Niemcami, dziś wierzymy, że jest inaczej, i czekamy na uznanie naszej mowy – mówi Adamus. Z pomocą obiecują przyjść śląscy parlamentarzyści. Senator Andrzej Misiołek (PO) czeka na spełnienie pewnych warunków: – Wiem, że grupa profesorów pracuje nad zapisem mowy śląskiej, gdy tylko uda im się to zrobić, przystąpimy do prac o uznanie tego języka za regionalny. Posłanka Maria Nowak (PiS) mówi o sobie, że jest ślązaczką z dziada pradziada, i już dziś obiecuje poparcie tej inicjatywy. Adamus zapewnia, że prace nad zapisem mowy śląskiej są na finiszu, więc już niedługo usłyszymy w Sejmie ślunsko godke.