Szampan i koniak dawno już przestały być ulubionymi trunkami dyplomatów. Teraz króluje whisky. Na przyjęciach widywałem dyplomatów, którzy brali z tacy trzymanej przez kelnera od razu dwie whisky (z backhandu i z forehandu), zlewali je do jednej szklanki, a następnie do gardła. Drugą szklankę zwracali kelnerowi, zanim ten jeszcze zdołał odejść. Maniery przestały być szampańskie.
Ambasador polski w Argentynie prof. Zdzisław Ryn zaledwie kilka miesięcy po objęciu stanowiska złożył honorową dymisję. Minister Sikorski wyraźnie mu w tym dopomógł, wzywając go do kraju „na konsultacje”, które mogłyby potrwać latami... Ambasador był bowiem mianowany przez braci Kaczyńskich i siostrę Fotygę dosłownie w ostatniej chwili, kiedy premier i minister byli już na walizkach. Teraz prezydent nie chce podpisać jego odwołania, bardziej chyba dla zasady niż dla prof. Ryna. Był to kandydat niezatwierdzony przez komisję sejmową i ewidentnie mianowany wbrew woli Tuska i Sikorskiego.
W normalnych warunkach i w normalnym kraju nie byłoby w tym nic strasznego. Dyplomacja jest ponadpartyjna, prezydent, premier, minister – wszyscy oni mogą w ciągu kilku lat kadencji ambasadora odejść ze stanowisk, nie powinni robić sobie na złość. Ale u nas prezydent nie podpisał dotychczas Sikorskiemu ani jednej (!) nominacji ambasadorskiej. A w dyplomacji zasada wzajemności obowiązuje. (Kiedy prosiliśmy władze chilijskie o postawienie strażnika przed naszą ambasadą, do której wdarł się pewien miejscowy szaleniec, od razu spotkaliśmy się z zapytaniem: – A iluż to strażników pilnuje naszej ambasady w Warszawie?).
Kohabitacja po naszemu to wojenka polsko-polska, która rozgrywa się m.