Archiwum Polityki

Who is Adam Mickiewicz?

Działający od ośmiu lat Instytut Adama Mickiewicza miał promować polską kulturę na świecie. I miał osiągnąć świetność podobnych zagranicznych placówek kulturalnych. Na pobożnych życzeniach na razie się skończyło.

British Council dysponuje rocznym budżetem 500 mln funtów, niemiecki Goethe Institut– 240 mln euro, a hiszpański Instytut Cervantesa – 90 mln euro. Na tym tle możliwości naszego Instytutu Adama Mickiewicza – z 20–25 mln zł na rok – prezentują się nad wyraz skromnie. A do tego dodać należy nieporównywalną tradycję (Brytyjczycy założyli swoją instytucję jeszcze przed II wojną światową), organizację, know-how itd. Wydaje się jednak, że mimo tych przepaści mogłoby być lepiej, niż jest. Prawie osiem lat to, jak na instytucję, wystarczająco długo, by etap postępów w nauce zastąpiła etapem sukcesów w działaniu. Lista dotychczasowych sukcesów i porażek Instytutu niebezpiecznie się bowiem bilansuje.

Zacząć wypada od dość niefortunnej nazwy. Dla nas Mickiewicz jest wieszczem, ale za granicą – bądźmy szczerzy – znany jest dość słabo. I jeszcze to nie najłatwiejsze do wymówienia nazwisko. Ale cóż, Chopin już był zarezerwowany, a inni – chyba za mało wybitni jak na tak ważny patronat. Właściwie można było obejść się bez nazwisk (jak to uczynili Anglicy, Francuzi, Włosi, Japończycy czy Szwedzi), ale my jakoś nie potrafimy.

Najbardziej widoczną i irytującą przypadłością IAM była dotychczas zawrotna rotacja na stanowisku jego szefa.

Dyrektorów było dotychczas siedmiu, wkrótce urzędowanie zacznie ósmy. Zaczynał w 2000 r. dziennikarz Damian Kalbarczyk. Instytut pozostawił bez spektakularnych sukcesów, za to z ciążącym odium instytucji, która szasta pieniędzmi. Wystarczy powiedzieć, że za jego kadencji średnie miesięczne wynagrodzenie w Instytucie wynosiło 9 tys. zł, a był to 2001 r.! Po nim nastał namaszczony przez Andrzeja Celińskiego socjolog i dyplomata Ryszard Żółtaniecki.

Polityka 21.2008 (2655) z dnia 24.05.2008; Kultura; s. 66
Reklama