Przez Podkarpacie biegnie ludzki szlak. Ze wschodu i południa przyjeżdżają do nas kobiety i dzieci – Ukrainki, Białorusinki, Bułgarki, Rumunki. Wiele z nich wie, po co jedzie. Dla wielu to finansowy wybór. Dla wielu gehenna, dramat, trauma.
Trzy lata temu do Rzeszowa przyjechało dwóch mężczyzn – Grek Jokis i Polak Marek. Jokis od lat działa w seksbiznesie i przyjechał szukać w Polsce kobiet do pracy w burdelach. Skontaktował się z działającymi na Podkarpaciu właścicielami agencji towarzyskich. Proponował układ – kupi dziewczyny do pracy, płaci w dolarach. W rzeszowskich agencjach zaczyna się casting. Pracujące w nich kobiety – Polki i cudzoziemki – dostają propozycję wyjazdu do ciepłej Grecji. Wiedzą po co. Nie wiedzą jednak, że tak naprawdę bandyci nimi handlują. Cena – około tysiąca euro.
Kiedy policja zorientowała się, że ktoś werbuje kobiety, założono podsłuchy. Tak zaczęła się akcja o kryptonimie Zorba, prowadzona przez Centralne Biuro Śledcze z Rzeszowa. W policyjnym żargonie nazywana rozpracowaniem. Część rozpracowania to tzw. OS – operacja specjalna: z wykorzystaniem policjantów pracujących pod przykryciem, czyli udających biznesmenów lub gangsterów. Dlatego wiele szczegółów akcji skrywa nadal tajemnica, dla bezpieczeństwa tych, którzy brali w niej udział.
Jokis dogadał się z gangsterami i wyjechał do Grecji. W ślad za nim pojechały pierwsze panie. Rekrutacja kolejnych trwała nadal. Policjanci z CBŚ, dzięki podsłuchom, dowiadywali się kolejnych szczegółów. Gangsterzy, nieświadomi inwigilacji, bez skrępowania opowiadali o swoich planach.
Bo gang miał coraz większe aspiracje. Dzięki znajomościom z dwiema Ukrainkami do Polski ściągano dziewczyny szukające lepszego życia.