Archiwum Polityki

Jacek B. manipuluje

W reportażu Piotra Pytlakowskiego („Miłość i nieruchomości”, POLITYKA 23) Jacek B. wyłącznie manipuluje faktami, jak to robił przez sześć lat naszego związku. Twierdzi, że przestrzegał mnie przed „obrotem nieruchomościami”, a wiele wysiłku włożył w to, aby namówić mnie do ich pozbywania się, najtrudniej mu szło w przypadku Karwieńskich Błot. Na początku lat 90. wybudowałam tam dom i jeździłam co roku z moją córką i wnukami. Gdyby nie Jacek B., który ostentacyjnie omijał to miejsce „nad zimnym Bałtykiem” i wyjeżdżał ze swoimi córkami do Egiptu, nigdy bym tej posiadłości nie sprzedała. W moich sprawach zawodowych Jacek B. jako prawnik narobił wiele szkód. Nie potrafił rozwiązać konfliktu z wrocławskim wydawcą, który blokował wydawanie moich kilku powieści. Sprawa ta ciągnęła się przez pięć lat. Kiedy się rozstałam z Jackiem B., prawnicy nowego wydawcy załatwili ugodę w dwa tygodnie. Wznowienia moich książek już ukazały się na rynku i bardzo dobrze się sprzedają. To samo z umową z niemiecką firmą, która zakupiła prawa filmowe do mojej powieści. W umowie, którą negocjował Jacek B., nie został zagwarantowany mój udział w budżecie filmu, a ponieważ budżet ten przekroczył 3 mln euro, straciłam duże pieniądze. Jego nadzór nad wynajmem mojego apartamentu na Starym Mokotowie też źle się skończył, najemca przez kilka lat nie płacił rachunków za gaz, a z niewiadomych powodów gazownia nie wysyłała faktur. Dość wysoka suma obciążyła moje konto. Co do „lekkiej stłuczki”, jaką Jacek B. nazwał mój wypadek samochodowy tuż przed naszym rozstaniem. Wypadek ten miał ciężki przebieg i do dziś odczuwam jego skutki. Wymianie w moim samochodzie uległy drzwi przednie od strony kierowcy, koło przednie i błotnik, samochód ściągany był na lawecie.

Polityka 25.2008 (2659) z dnia 21.06.2008; Do i od Redakcji; s. 115
Reklama