Tomasz Piątek, Pałac Ostrogskich, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, s. 308
Już na początku narrator przedstawia się jako Tomasz Piątek, potem nawiązuje do wcześniej napisanych książek, ze słynną „Heroiną” na czele, więc w zasadzie czytelnik nie ma większych wątpliwości – autor pisze o sobie. Tyle że historia czy raczej historie zawarte w „Pałacu Ostrogskich” sprawiają niekiedy wrażenie relacji ze światów równoległych albo paraliżują klimatem horroru, co już przełamuje początkowe wrażenie, iż mamy do czynienia jeśli nie z autobiografią, to przynajmniej z czymś na kształt literackiego autoeseju.
Tytułowy pałac Ostrogskich, budynek znany każdemu warszawiakowi, jawi się tu obiektem tajemniczym z labiryntem podziemnych lochów, w których dzieją się rzeczy niesamowite. Łączy się z tym opowieść o kniaziu Ostrogskim i jego surrealnym pomyśle unii protestancko-prawosławnej. Te podziemia pałacu, do których trafia bohater, można traktować też jako freudowską metaforę ciemnej strony losu. Bo tak naprawdę głównym problemem tej książki jest poszukiwanie sensu w bezsensie, przeważnie skazane na porażkę, o czym najlepiej wie bohater dotknięty uzależnieniem od heroiny.
„Pałac Ostrogskich” to w dużym stopniu ciąg dalszy powieści „Heroina”. Jest wszak fundamentalna różnica między tymi książkami. „Heroina” mówiła o niewyobrażalnej cenie, jaką płaci się za przyjemność nazywaną szczęściem. „Pałac”, kiedy traktuje o nałogu, eliminuje z opisu nawet najmniejszy ślad czegokolwiek, co kojarzyć się może z przyjemnością. Bycie ćpunem jest cierpieniem. Oto ciemna strona losu, którą rozjaśnić mogą chwile trzeźwości, ale wiara w szczęśliwą logikę losu wydaje się zwyczajnie naiwna.