Archiwum Polityki

Presja miałkości

Latem brakuje wydarzeń i przypuszczam, że z tego powodu mnożą się przeróżne ankiety gazetowe, którymi redakcje wypełniają szpalty uwolnione od brzemienia ważnych newsów. Ankietowe pytania zmuszają do zadumy i wprawdzie odpowiadamy najczęściej tak, jak myślimy, że powinniśmy odpowiedzieć (rzadziej tak, jak myślimy naprawdę), ale każde pytanie zmusza do zastanowienia i w tym jest z niego pożytek. Zapytany, co będę czytał przez wakacje, poczyniłem sobie szereg obietnic, które teraz staram się spełnić (chociaż nikt ode mnie tego nie wymaga). Obiecywałem sobie, że latem zanurzę się w dawnej klasyce i rzeczywiście odkurzyłem parę tomów od dawna trzymanych w piwnicy. Takie osobliwe lektury - Corneille, Racine i Schiller (a w zapasie "Pustelnia Parmeńska" Stendhala).

Zanim zabrałem się do odkurzania, zapytany przez ankietera poczułem, że ciągnie mnie w stronę literatury podniosłej, nawet tej, którą zazwyczaj określam negatywnym mianem koturnowej. "Cyd" czy "Fedra" są troszkę nadęte, takaż jest "Dziewica Orleańska", która leży koło mnie na tarasie i muszę podjąć jakąś autopsychoanalizę na to, by zrozumieć, skąd powiedziało mi się w telefonie, że te właśnie książki będą czytał.

Myślę, że motywem, który dał znać o sobie w tym wyborze, jest powszechna presja miałkości. Miałkie sprawy, miałcy ludzie, miałkie pragnienia, nawet miałkie zbrodnie. Ludzie się mordują tak samo, jak zawsze się mordowali, ludzie kochają się i czegoś pragną, ale wszystko w spokojnych, pokojowych czasach, w epoce powszechnego dorabiania się jest przeżywane powierzchownie, bez wrażenia, tak przynajmniej wynika z lektury czasopism, a przede wszystkim z oglądu telewizji. Takie wrażenie zostawia najnowsza literatura (jeśli mam tu jakiekolwiek prawo do takich miażdżących uogólnień).

Polityka 35.1999 (2208) z dnia 28.08.1999; Zanussi; s. 81
Reklama