Archiwum Polityki

Wstrząs za wstrząsem

Po kilku dniach już wiadomo: to był jeden z największych kataklizmów w dziejach Turcji. Trzęsienie ziemi, które nawiedziło tereny zamieszkane przez 45 proc. ludności kraju, pochłonęło ponad 12 tys. ofiar. Tyle dotychczas odnaleziono. Bezdomnych jest o wiele więcej, ale Turcy, obawiając się kolejnych wstrząsów sejsmicznych, najpewniej czują się pod gołym niebem.

Trzęsienie trwało 45 sekund. To wystarczyło, aby miasta i wsie w północno-zachodniej części Turcji legły w gruzach. Według Turków siła trzęsienia miała około 7 stopni w skali Richtera, ale amerykańscy specjaliści twierdzą, że mogła nawet przekroczyć 8 stopni.

Kataklizm najbardziej dotknął okolice miasta Izmit, gdzie było jego epicentrum, ale niszczycielska siła przekroczyła Bosfor i zatrzęsła także europejską Turcją. Niczym domki z kart waliły się i solidne (czy raczej - solidnie wyglądające) bloki mieszkalne wzdłuż głównego bulwaru Izmitu, i wiejskie chaty, które budowano tak, jakby temu regionowi nigdy nie zagrażały wstrząsy sejsmiczne. Ucierpiały także przedmieścia największego tureckiego miasta - Stambułu, ale zabytkowa część metropolii, z meczetem Hagia Sofia i Błękitnym, nie została naruszona. Niszczycielska siła zrównała z ziemią wiele budynków w Bursie i Eskisehir.

Na ratunek uwięzionym pod zwałami gruzu ruszyli natychmiast wszyscy, którzy znajdowali się w okolicy, gołymi rękami próbując pokonać betonowe rumowisko.

Gdyby na czas przybyły wyspecjalizowane służby z odpowiednim sprzętem, ofiary w ludziach byłyby pewnie mniejsze. Z drugiej strony, często one same miały wielkie problemy z przebiciem się do najbardziej potrzebujących pomocy części miasta.

Świadkowie tragedii twierdzą, że z początku nie stanęło na wysokości zadania wojsko z lokalnych garnizonów: żołnierze zajęli się ratowaniem swych kolegów i nie brali udziału w odgruzowywaniu obiektów cywilnych. Ale jest prawdą, że dziesiątki żołnierzy i oficerów z bazy okrętów wojennych także poniosły śmierć na swych posterunkach. W jednej z wojskowych baz zainstalowano centrum kryzysowe, ale okazało się, że wszelka łączność została zerwana. Również lokalna administracja zbyt długo pozostawała w stanie szoku i nie potrafiła zorganizować sprawnej pomocy.

Polityka 35.1999 (2208) z dnia 28.08.1999; Wydarzenia; s. 17
Reklama