Wojtek, syn Stanisława – strażaka ogniowego, chłopak żywe srebro, w czasie przerwy miał kopnąć w piszczel koleżankę Magdę, córkę Cezarego – strażnika granicznego. Nieco później, również podczas pauzy, Wojtek wyprowadził cios – nie stwierdzono, czy w zamiarze bezpośrednim, czy też przypadkowo – w twarz dziewczynki, co spowodowało krwawienie wargowe. Zaalarmowana matka ofiary wtargnęła do klasy i wyprowadziła napastnika, trzymając go za ucho w żelaznym uścisku. Skończyło się na połajance.
Następnego dnia samosądu miał dokończyć ojciec Magdy. W gabinecie pedagoga szkolnego chwycił chłopca za ubranie, podniósł i zakolankował w krocze. Gdy odstawiał Wojtka na ziemię, wpadła pani pedagog. Ale mogło też być tak: feralnego dnia Wojtek, syn strażaka, był dyżurnym na przerwie. Po dzwonku na lekcję ustawiał klasę przed salą lekcyjną. Magda, córka strażnika, wepchnęła się bez kolejki. Użyła przy tym siły fizycznej, odpychając dyżurnego. Ten jej oddał, dziewczynka upadła i uderzyła się, stąd rozcięta warga. Dalej było jak wyżej.
Prawdy w sieci
Od tych wydarzeń w końcu października 2007 r. ludzie w Sejnach dyskutują: dobrze, że rodzice wzięli sprawy w swoje ręce, czy też źle? Krótkotrwała, anonimowa dyskusja rozgorzała w Internecie na stronie lokalnego Radia „5”.
„Caruś do cywila, a nie strzec naszych granic!”. (mż)
„W krocze to nieładnie i to przy świadkach, och! Skandal w biały dzień. Kiedy wy ludzie nabierzecie w końcu rozumu, dorośli, a tacy głupi i co teraz, przemoc wobec dzieci powinna być traktowana jako podwójne przestępstwo z naruszeniem nietykalności osobistej rzecz jasna”. (Ewcia z Anglii)
„Siedzisz w Anglii, to ty gówno wiesz”. (sejny)
„Błędem rodziców dziewczynki było to, że wpierniczyli gnojkowi przy świadkach.