Archiwum Polityki

Futurologia czy astrologia

Hiroszima, Bhopal, Czarnobyl, talidomid, dioksyny, AIDS - słowa symbole. Są synonimami złowieszczych sił, uwalnianych jak dżin z butelki, gdy człowiek straci kontrolę nad badaniami naukowymi i ich zastosowaniami. W dwudziestym wieku w niezwykłym stopniu uzależniliśmy się od nauki i technologii. Jednocześnie coraz mniej nauce i uczonym ufamy.

W Budapeszcie zakończyła się w ubiegłym tygodniu światowa Konferencja Nauki. Odbywające się pod auspicjami UNESCO przedsięwzięcie zgromadziło 2 tys. uczestników, którzy postawili sobie niezwykle trudne zadanie: jak określić pozycję nauki w XXI wieku? Jak przekonać społeczeństwa i reprezentujących ich polityków, że na badania i rozwój powinno się przeznaczać przynajmniej 1 proc. produktu krajowego brutto? Jak nakłonić zwykłych ludzi, by rozwiązywali swe problemy z pomocą uczonych, a nie wróżbitów i szarlatanów?

Mimo niezwykłego postępu poznawczego i rozwoju rewolucyjnych technologii gmach nauki u schyłku stulecia zaczął się chwiać. Zwykli, oddaleni od laboratoriów ludzie przyzwyczaili się traktować postęp jako coś oczywistego. Nie mogą się pogodzić z tym, że jak wszystkim żywym procesom tak i rozwojowi nauki towarzyszyć muszą patologie, często owocujące tragicznymi skutkami. Tego nie było w kontrakcie. Za pieniądze przeznaczane przez fiskusa na badania chcemy żyć dłużej i szczęśliwiej. Nie chcemy jeść skażonych dioksynami kurczaków i wdychać zatrutego czarnobylskimi pyłami powietrza.

Brak symetrii w przyswajaniu postępu naukowego przez człowieka powoduje stałe obniżanie się autorytetu nauki i uczonych wraz z każdą katastrofą. Przekonały się o tym amerykańskie koncerny biotechnologiczne próbując wprowadzić na rynek europejski żywność modyfikowaną genetycznie. Po aferze ze wściekłymi krowami i ostatniej historii z dioksynami taka oferta wydaje się na Starym Kontynencie co najmniej niesmaczna.

Dalej pojawiają się problemy wewnętrzne środowiska naukowego, często wyciekające w aurze skandalu do opinii publicznej: fałszowanie wyników, wyścig za pieniędzmi, coraz częstsze utajnianie wyników badań, nieetyczne eksperymenty na ludziach i zwierzętach. Mit uczonego prowadzonego w swym dziele pasją odkrywania nieznanego coraz bardziej ustępuje stereotypowi pracownika nauki, profesjonalisty wykonującego w określonych godzinach pracy zawód jak każdy inny.

Polityka 28.1999 (2201) z dnia 10.07.1999; Nauka; s. 72
Reklama