Gdy my oklaskiwaliśmy papieża w czasie jego najdłuższej pielgrzymki po Polsce, w Niemczech znowu wybuchła dyskusja na temat przerywania ciąży i dwóch nurtów w niemieckim katolicyzmie. Powodem był ostry list Jana Pawła II do niemieckich biskupów, w zasadzie żądający wycofania się Kościoła z obowiązkowego poradnictwa dla tych ciężarnych kobiet, które chcą przerwać ciążę.
W Niemczech aborcja jest sprzeczna z prawem, ale przy zachowaniu określonych procedur nie jest karalna. Według znowelizowanego w 1995 r. paragrafu 218 kk kobieta może do 12 tygodnia ciąży bezkarnie poddać się aborcji, jeśli wylegitymuje się zaświadczeniem, że zasięgnęła porady uznanej przez państwo - katolickiej, protestanckiej lub bezwyznaniowej - poradni pomagającej rozwiązać egzystencjalny konflikt związany z niechcianą ciążą.
Dla jednych jest to rozwiązanie salomonowe jak najdalsze od wyobrażeń o niemieckim rygoryzmie prawniczym, ponieważ rozwiązuje kwadraturę koła i dopuszcza niedopuszczone. Dla drugich jest to kolejny przykład hipokryzji współczesnej "kultury śmierci", która posługuje się zaświadczeniem katolickich poradni jak listkiem figowym. Już jesienią 1995 r. biskupi niemieccy otrzymali list od papieża: "Poradnictwo kościelne musi w każdym razie być tak zorganizowane, by Kościół nie był współwinny w zabijaniu niewinnych dzieci". Od tego listu zaczął się korowód.
Kościelny spór o aborcję jest wszędzie również sporem o stosunki Kościół-państwo. Na ile między normą idealną a normą praktyczną dopuszczalna jest tolerowana prawnie szara strefa "mniejszego zła"?
W obronie obecności Kościoła w poradniach zajmujących się "konfliktem ciążowym" niemieccy katolicy wysuwają argument pragmatyczny: co prawda wiele naszych zaświadczeń to rzeczywiście bilety na skrobankę, z drugiej jednak strony udaje nam się w czasie tych obowiązkowych rozmów przekonać wiele kobiet do utrzymania ciąży, statystycznie co czwartą. Dlatego poradnie mają głęboki sens. Ponieważ okres między stwierdzeniem ciąży i jej możliwym przerwaniem jest dość krótki, więc bynajmniej nie wszystkie kobiety udają się po poradę jedynie dla świstka papieru. Często są rzeczywiście niezdecydowane i cenią praktyczną wiedzę kobiet pracujących w poradni i ich bezstronny sposób patrzenia.