- Kariera brown sugar jest przerażająca - mówi Ewa Sisicka, terapeutka, specjalistka od uzależnień. - A ona uzależnia w kilka tygodni. Ofiar przybywa w postępie geometrycznym. Podinspektor Adam Rapacki, dyrektor Biura ds. Narkotyków Komendy Głównej Policji, uznaje likwidację przemytniczego szlaku bałkańskiego i powstrzymanie napływu heroiny brown sugar do Polski za priorytet w narkotykowej wojnie.
Cztery lata temu
Przychodnia Uzależnień przy ul. Dzielnej w Warszawie. W poczekalni siedzi dziesięć osób. Młodzi, 15, 17, 20 lat. Schludnie i modnie ubrani, nieruchomi. Równie dobrze mogliby czekać na wizytę u internisty. Zdradzają ich tylko przeszklone oczy z bardzo małymi źrenicami.
Prawdopodobnie właśnie tutaj - pod koniec 1995 r. - zjawiła się pierwsza w Polsce osoba uzależniona od heroiny brown sugar. Dzisiaj przychodzą tu dziesiątki miesięcznie. Ewa Sisicka, terapeutka z Dzielnej, spodziewała się tego. Kilka miesięcy wcześniej usłyszała od pacjenta, że na ulicy pojawiło się coś nowego "100 razy lepszego od znanych do tej pory narkotyków razem wziętych".
Tomasz Harasymowicz, terapeuta Monaru, ocenia, że w Polsce są już dziesiątki tysięcy uzależnionych od brown sugar. W ubiegłym roku policja wykryła obecność heroiny brown sugar w 12 ówczesnych województwach. Według danych Biura do Spraw Narkotyków Komendy Głównej Policji, najgorzej jest w Warszawie, Łodzi, Katowicach, Wrocławiu, Zielonej Górze, Legnicy. Wrocławski terapeuta Monaru Zbigniew Tomczak jest zszokowany: pacjentów ciągle przybywa. W ciągu dwóch lat brown sugar rozpełzł się po całym mieście. Dziś we Wrocławiu trzy czwarte szukających pomocy to palacze heroiny. Jeszcze rok temu w Trójmieście, Szczecinie i Poznaniu heroinę można było kupić jedynie w agencjach towarzyskich i niektórych dyskotekach popularnych wśród gangsterów.