Archiwum Polityki

Ogniem, ale nie kinem

Zakończono opracowanie wersji angielskiej "Ogniem i mieczem". Film zostanie zaproponowany na festiwale i będzie konkurował o nagrody międzynarodowe. Nadeszła więc chwila, by zastanowić się nad jego wartością jako pozycji kinowej samej w sobie.

Refleksji takiej do tej pory unikano. Co prowadziło do kuriozów, na przykład - na co zwrócono uwagę w rubryce "Obyczaje" (POLITYKA 8) - dwa organy o krańcowych poglądach, prawicowe "Życie" i ostro lewicowa "Trybuna", zamieściły identycznie entuzjastyczne poematy o premierze. Czy bowiem wypada zaczepiać świętość narodową i rozważać, dajmy na to, czy Matka Boska Częstochowska nie jest krzywo narysowana? Czy można nie zostać przygniecionym akcją marketingową trwającą od półtora roku, najbardziej dynamiczną w dziejach III Rzeczypospolitej? Gdyby zaś nawet znalazł się powątpiewający, jego opinia będzie bez znaczenia, i będzie wyglądał na prowokatora starającego się zwrócić na siebie uwagę. A jednak, trzeba się zdecydować.

Film jest bowiem nieudany. Nie posiada temperatury, nie przejmuje, wlecze się, akcja jest niejasna, postaci nie budzą wiary: zabrakło nerwu. W tym stanie rzeczy jego wystawność nie pomaga mu, lecz szkodzi przez kontrast: za dużo ambicji wobec pustki, luksus w służbie klopsu.

Dlaczego tak się stało? Zaczęło się od założenia, w którym z miejsca była sprzeczność. Z jednej strony odtworzenie, i to uroczyste, powieści; z drugiej załagodzenie jej jaskrawości, które mogą dziś irytować. Pompa połączona z rewizją. Otóż i jedna intencja, i druga nie pasują do materiału, i są w kolizji z samą w sobie mentalnością, i więcej, techniką oryginału Sienkiewicza.

Jest on bowiem narratorem znakomitym, lecz powierzchownym. W tym stwierdzeniu słowo "powierzchowny" nie jest zarzutem, przeciwnie, on sam zamierzył być takim, i dlatego powoływał się na Dumasa, autora "Trzech Muszkieterów". Jego tok jest wartki, wciąga nas, nie zastanawiamy się nad szczegółami, dajemy się porwać.

Tymczasem film prezentuje owe drobiazgi z namaszczeniem, z obciążeniem, gdy w lekturze są one szkicowe i zarówno autor jak czytelnik przejeżdża po nich nie przywiązując do nich wagi.

Polityka 12.1999 (2185) z dnia 20.03.1999; Kultura; s. 52
Reklama