Orhan Pamuk, Nowe życie, przeł. Anna Polat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 300
T ę powieść zawdzięczamy przypadkowi. Orhan Pamuk zaczął ją pisać, cierpiąc na bezsenność spowodowaną przez zmianę czasu po długiej podróży samolotem. Prawdziwy odlot miał się jednak dopiero zacząć. Choć pisarz wplótł w „Nowe życie” sporo materiału z własnej biografii (w latach 70. tak jak bohater studiował na politechnice w Stambule, mieszkał też z samotną matką), nie znajdziemy w niej realistycznego obrazu społeczeństwa ani czasów. Raczej szaloną baśń, z katastrofami drogowymi, zamachami, aniołami, agentami o kryptonimach szwajcarskich zegarków, tureckimi komiksami i „Elegiami duinejskimi” Rilkego w rolach głównych. W tle – niepokoje tradycyjnego społeczeństwa podlegającego gwałtownej macdonaldyzacji.
W ręce bohatera trafia pewnego dnia książka – czy raczej Księga. Nigdy nie poznamy jej zawartości, a jedynie dowiemy się, iż wywiera podejrzany wpływ na tych, którzy zetknąwszy się z nią zamarzyli o nowym, lepszym życiu. Bohater zakochuje się w dziewczynie, która książkę mu podsunęła. Wraz z nią rusza w podróż po Turcji. Trafia do domu islamskiego fanatyka, który zleca mu odszukanie propagującego Księgę syna. Powodowany zazdrością przechodzi na stronę wroga. Księga budzi niechęć fanatyków, którzy twierdzą, że obraziła proroka Mahometa, jej strażnik musi się ukrywać jak, nie przymierzając, Salman Rushdie. Jest świętą księgą, zawierającą jakąś religijną obietnicę? Czy jedynie hipertekstem, zawierającym „wszystkie księgi w ogóle”? Tureckie dylematy przedstawia Pamuk w tonacji ironiczno-prześmiewczej – na wystawie zorganizowanej przez postępowych handlowców bohaterowie podziwiają np.