W raporcie "Polak na wzmocnieniu" (POLITYKA 5) zapowiadaliśmy otwarcie polskiego rynku leków dla nowoczesnych substancji ułatwiających odchudzanie. I oto od dwóch tygodni można już kupić w aptekach na receptę sibutraminę (Meridię), zaś w maju pojawi się orlistat (Xenical). Cena tych leków może się wydać szokująca - od 270 do 320 zł za miesięczną kurację w zależności od dawki. Za identyczne opakowanie polskiego Mazindolu wystarczy zapłacić 7 zł, ale za trzy miesiące Mazindol może zniknąć z rynku. Ze względu na wyjątkowo liczne działania niepożądane tego starego medykamentu (30 lat!), Komisja Leków rozważa wycofanie go ze sprzedaży. Producentowi przysługuje 90 dni na odwołanie się od jej decyzji, więc ostateczny werdykt poznamy na początku lata.
Czy do tego czasu zagraniczne leki zdołają oczarować naszych grubasów? Jeśli za przykład brać Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią, wszystko wskazuje na to, że będą się cieszyć sporym powodzeniem. Zwłaszcza w przypadku orlistatu, który - jako jedyny - działa miejscowo bezpośrednio w jelicie cienkim i w żaden sposób nie oddziałuje na mózg. To istotna różnica, bo dotychczasowe losy leków na otyłość są dla konsumentów i producentów przykre. Pamiętny Isolipan okrył się niesławą, gdy w listopadzie 1997 r. dowiedziono, że tłumiąc apetyt w podwzgórzu niszczy zastawki serca. Teraz trudno odbudować zaufanie do leków, które mają podobny mechanizm działania polegający na zwiększeniu stężenia serotoniny - mózgowego neuroprzekaźnika, który potęguje uczucie sytości.
Orlistat jest inny. Blokuje działanie enzymu lipazy trzustkowej, skutkiem czego 30 proc. zjedzonego tłuszczu w ogóle się nie wchłania i zostaje wydalonych przez organizm w niezmienionej postaci. Ale czy to już jest ta cudowna pigułka dietetyczna, o której wszyscy marzą od lat?