Atak samolotów NATO na Jugosławię popiera równe 50 proc. Amerykanów (w sondażu CNN, "USA Today" i Gallupa), po 60 proc. ankietowanych Polaków (w badaniu Pentora) i Węgrów ("Nepszabadsag") i tylko 38 proc. Czechów ("Respekt"). Tak niejednoznaczne opinie operacja ta budzi nie bez przyczyny. To pierwsze w ciągu półwiecza działania wojskowe NATO bez mandatu Rady Bezpieczeństwa i zgody ONZ.
- Kosowo dwóch narodów
- Wojna o pokój
Prowadzone przeciwko suwerennemu państwu, które nie weszło w konflikt zbrojny z żadnym z członków Sojuszu. Upominające się - jak to podnoszą Serbowie - o prawa dla secesjonistów, którzy już raz ogłosili niepodległość (w 1992 r.), a dziś dysponują (prawie) regularną armią. Uruchomione w obronie praw człowieka, przeciw masowym wysiedleniom, czystkom etnicznym, gwałconym prawom mniejszości albańskiej, która na terenie Kosowa jest 90-procentową większością (i w przeszłości wielokrotnie gwałciła prawa serbskiej mniejszości, choć rachunek wzajemnych krzywd obciąża Belgrad).
Bośnia, Dayton, Rambouillet
Po ośmiu latach wędrówek po całej Jugosławii, wojna wkroczyła na teren Serbii. Zaczęła się w czerwcu 1991 r. w Słowenii, która jako pierwsza ogłosiła niepodległość i osiągnęła ją po krótkiej utarczce z armią jugosłowiańską. Wtedy właśnie powstał precedens: złamana została powojenna reguła gwarantowana przez KBWE, że zmian na mapie Europy nie można dokonać bez zgody zainteresowanych stron. Wkrótce niepodległość ogłosiła Chorwacja i zapłaciła za nią krwawą wojną, a po niej Bośnia (kwiecień 1992). Tamtej, sprzed sześciu lat, już dziś nie ma: spłynęła krwią, została podzielona na kawałki, rozdzielona etnicznie, w 65 proc. zniszczona. Teraz zlepiana - trochę na siłę - wolą wspólnoty międzynarodowej.