Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz, możesz jakiś czas posiedzieć w niebie – tak mniej więcej brzmi irlandzki toast, do którego nawiązuje tytuł nowego filmu Sidneya Lumeta. Toast jest przewrotny, daje bowiem grzesznikom nadzieję, ale zarazem zapowiada, że w ostatecznym rachunku nie mogą liczyć na bezkarność. Dwaj główni bohaterowie filmu „Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz” najwidoczniej niezbyt dobrze zrozumieli to przesłanie. To bracia, trochę różni, ale w jednym do siebie podobni – nie zrobili życiowych karier, a ostatnio obu wprost fatalnie się powodzi. Andy (nagrodzony Oscarem za rolę w filmie „Capote” Philip Seymour Hoffman) ma do czynienia z kasą w firmie, choć jako narkoman nie powinien mieć styczności z nie swoimi pieniędzmi. Jest tylko kwestią czasu, kiedy jego malwersacje wyjdą na jaw. Hank (Ethan Hawke) to już bez dwóch zdań zwyczajny nieudacznik, co mu wygarnia jak najsłuszniej była żona. Nie stać go nawet na to, by opłacić córce wycieczkę. Obaj myślą tylko o tym, jak szybko zdobyć pieniądze, i chyba sam diabeł podsuwa im pomysł. Postanawiają mianowicie obrabować małą firmę jubilerską, w dodatku dobrze im znaną. Nic dziwnego, skoro należy do rodziców. Napad wydaje się dziecinnie prosty, a poniesione straty i tak pokryje firma ubezpieczeniowa, więc w zasadzie nic złego się nie stanie – przekonują się bracia. Wykonania zadania podejmuje się Hank, który jednak nie czując się zbyt pewnie, prosi o pomoc zawodowego złodziejaszka. W czasie napadu dochodzi do strzelaniny. Bracia przerażeni tym, co się stało, usiłują zacierać ślady, nie widząc, że jest ktoś bardzo zdesperowany, kto rozpoczął prywatne śledztwo. To ich ojciec (zasłużony brytyjski aktor Albert Finney).