Archiwum Polityki

Błysk szaleństwa i niewinności

Rozmowa z Antonem Corbijnem, reżyserem filmu „Control” o Ianie Curtisie i zespole Joy Division

Janusz Wróblewski: – Ian Curtis, wokalista, piosenkarz, lider kultowej pod koniec lat 70. postpunkowej grupy Joy Division, nadużywał środków psychotropowych i balansował na granicy obłędu, dlatego bywa porównywany z Jimem Morrisonem i Kurtem Cobainem. Z pańskiego filmu wcale jednak nie wynika, jakoby to była postać dorównująca talentem tamtym wyklętym poetom rocka.

Anton Corbijn: – Curtis wywarł spory wpływ na rozwój niezależnej sceny muzycznej. Mówi się, że Joy Division stanowi łącznik pomiędzy Beatlesami a Nirvaną. Nigdy jednak ani on, ani jego zespół nie stali się gwiazdami światowego rocka. Curtis popełnił samobójstwo w maju 1980 r., w przeddzień pierwszego zagranicznego tournée. Na dwa miesiące przed ukończeniem 24 roku życia. Prawdę mówiąc, był wtedy artystą znanym tylko nielicznym. Wyjazd z Anglii na serię koncertów do Ameryki miał mu dopiero otworzyć drzwi do wielkiej międzynarodowej kariery. Po jego śmierci grupa Joy Division, która zdołała nagrać zaledwie dwie studyjne płyty, debiutancką „Unknown pleasure” i „Closer”, przekształciła się w popową kapelę New Order, osiągając wymarzony komercyjny sukces. Ale legenda młodego gniewnego Curtisa przetrwała.

Na czym polegał fenomen osobowości Curtisa?

Tak samo jak pozostali członkowie zespołu, Curtis pochodził z bardzo ubogiej robotniczej rodziny. Zaczął pracę jako nastolatek w wydziale pomocy społecznej dla bezrobotnych. Idąc do biura wkładał koszulkę z napisem „Hate” (Nienawiść), a potem przebierał się w urzędowy garnitur i miło się uśmiechał. W ten sposób dawał upust młodzieńczemu buntowi. Dopiero na występie Sex Pistols zrozumiał, że można wyrażać protest inaczej i wcale nie trzeba przy tym umieć grać. Pisał klaustrofobiczne, wieszczące pustkę poetyckie teksty.

Polityka 10.2008 (2644) z dnia 08.03.2008; Kultura; s. 64
Reklama