Archiwum Polityki

Koperty do urn

Węgierskie referendum w sprawie odpłatności za wizyty u lekarza, pobyt w szpitalu oraz studia wyższe jedynie pogłębi podziały w i tak już skłóconym społeczeństwie.

Któż chciałby płacić za to, co do tej pory było bezpłatne? Nikt. Po co więc to całe referendum? Czemu węgierski rząd marnuje pieniądze podatników? Po pierwsze, odpowiedzi wcale nie są takie oczywiste, a po drugie – mające odbyć się 9 marca referendum jest ważnym elementem permanentnej walki prawicowej opozycji z socjalistyczno-liberalną koalicją. Wojna trwa już trzeci rok. A odpowiedzi Węgrów mogą wyraźnie przechylić polityczną szalę na którąś stronę.

Przypomnijmy: wszystko zaczęło się od premiera Ferenca Gyurcsanya, który przyznał, że w 2005 r. to kłamstwa i ukrywanie fatalnej sytuacji gospodarczej zapewniły socjalistom zwycięstwo w wyborach. Organizowane przez opozycję wiece oraz demonstracje, które przerodziły się w zamieszki uliczne, nie doprowadziły jednak do dymisji premiera ani upadku rządu. Wtedy jesienią 2006 r. lider opozycji, przewodniczący Węgierskiej Partii Obywatelskiej FIDESZ Viktor Orban, zmienił taktykę i wystąpił z propozycją zorganizowania referendum, które stałoby się plebiscytem narodowym. Plan Orbana jest prosty: Węgrzy nie poprą reform gospodarczych premiera Gyurcsanya, rząd upadnie i trzeba będzie zorganizować przedterminowe wybory. Przewodniczący partii FIDESZ gra o wszystko. Jeśli reformy przejdą, to w 2010 r., a więc w ostatnim roku kadencji obecnego rządu, Węgrzy zaczną odczuwać ich pozytywne skutki. Wtedy Orban znów przegra wybory i ostatecznie odpadnie z polityki.

Referenda przeprowadza się na ogół w najważniejszych sprawach ustrojowych.

FIDESZ zaproponował natomiast zupełnie przyziemne kwestie. Zaczęło się od sformułowania aż siedmiu pytań dotyczących głównie tych dziedzin, które w dramatycznej sytuacji gospodarczej kraju oraz przy rosnącym deficycie, zamierzał zreformować rząd. Chodziło o służbę zdrowia, prywatyzację szpitali, odpłatność za studia, ale i odpowiedzialność karną ministrów za realizację budżetu czy nawet tak prozaiczną kwestię jak zakaz sprzedaży leków poza aptekami.

Polityka 10.2008 (2644) z dnia 08.03.2008; Świat; s. 52
Reklama