Archiwum Polityki

Na granicy stanów

Piją za dużo. Nie są uzależnieni, ale mają problem. Według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych szkodliwie i ryzykownie, choć nienałogowo, pije 5–7 proc., czyli około 2–2,5 mln Polaków.

Karol, 51 lat, ordynator w jednym z warszawskich szpitali, jest zagorzałym imprezowiczem. Dużo pracuje, ale tydzień bez co najmniej jednej imprezy uważa za stracony. Często więc goszczą z żoną (38 lat, stomatolog) przyjaciół i sami bywają. Wtedy on najwięcej z całego towarzystwa pije, ale się nie upija. Zawsze jest duszą towarzystwa. Świetnie opowiada dowcipy.

Tak właściwie było do niedawna, bo ostatnio zaniepokojona żona zgłosiła się do specjalisty. Karol po kilku drinkach nie dopuszcza nikogo do głosu, mówi za głośno, kładzie dowcipy, zapomina point. Pije już nie tylko na imprezach, ale praktycznie codziennie. Po powrocie z pracy – dwa, trzy piwa. Na imprezy zawsze jeździli i wracali taksówką. Dwa tygodnie temu pojechali samochodem. On mówił, że nie będzie pić, bo nie najlepiej się czuje. A jednak wypił kilka szklanek i kiedy wracali, zagapił się i przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle. Doszło do awantury. Mówił, że on nie ma żadnych problemów z alkoholem. Czasem może nieco przesadzi. Przez pięć dni, owszem, nie pił, ale w sobotę sam wytrąbił osiem piw i w niedzielę leczył się wodą mineralną, kefirem. Czy jest to moment, w którym powinien poddać się terapii?

Ortodoksyjny terapeuta uzależnień powiedziałby, że dla Karola najlepszym wyjściem byłaby pełna abstynencja. Jego styl picia może prowadzić do uzależnienia. Do placówek odwykowych coraz częściej trafiają ludzie w podobnej sytuacji – nie są uzależnieni, ale i nie piją odpowiedzialnie. Są na pograniczu tych dwóch stanów.

Dla wielu, szczególnie młodych ludzi, perspektywa pełnej abstynencji, świadomość, że „już nigdy”, jest nie do przyjęcia. Nie wyobrażają sobie życia bez dyskotek, pubów, imprez.

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Ludzie; s. 106
Reklama