Wybory w Szwajcarii odbyły się jak w Polsce – 21 października. Też narobiły wiele hałasu. Wygrała je Szwajcarska Partia Ludowa (SVP), która przyszła na pierwszym miejscu z 29-proc. poparciem. To przede wszystkim osobiste zwycięstwo 67-letniego Christopha Blochera, twórcy partii wytykanego palcami w całej Europie jako groźny populista. Właściwie w tych wyborach istniały tylko dwa tematy: cudzoziemcy w kraju i Unia Europejska. Postulowaną politykę wobec cudzoziemców jeszcze klarowniej niż sam Blocher opisywał plakat partii, który zrobił furorę: trzy barany białe wyrzucają ze swego kręgu czarnego, czy raczej czarną owcę. Według wyliczeń, na plakacie powinny być cztery białe barany i jedna czarna owca. Wśród 7,5 mln ludności kraju aż co piąty jest cudzoziemcem.
Czym obcy zawadzają? Praktycznie z imigrantami nie ma incydentów; a bezrobocie nie stanowi problemu.
Ale każdy zna wyraz „Jugo” (na określenie uchodźców z byłej Jugosławii). Jugo obejmuje też znaczną liczbę Kosowian, którzy od dawna znani są zwłaszcza mieszkańcom Genewy, gdyż pod Pałacem Narodów urządzali manifestacje, żądając poparcia ich niepodległościowych dążeń.
Mieszczańskich Szwajcarów – którzy dobrze znają ich czerwone flagi z czarnymi orłami – nie obchodzi to, czego Kosowianie żądają na Bałkanach czy gdzie indziej. Dla nich Jugo to typ młodego, lekkomyślnego mężczyzny, który jeździ za szybko samochodem i powoduje wypadki. Jugo mógł też być bohaterem trzyczęściowego filmiku wyborczego SVP „Raj albo piekło”.
Bardzo prosty pomysł. Kilku Jugo najpierw daje sobie w żyłę, potem kradnie torebki starszym paniom, kopie i bije małych chłopców pod szkołą, wreszcie wyciąga noże.