Archiwum Polityki

Żarłoczny żubr

Powstaje największy bank w Polsce. Pekao SA po latach przygotowań połknie większą część BPH. Co to oznacza dla klientów obu banków i dla całego rynku finansowego?

Na podjęcie decyzji, co zrobić po fuzji banków, w najlepszym razie zostało kilka tygodni. – Przyjęliśmy zasadę, że klient idzie za rachunkiem – mówi Robert Moreń, rzecznik Pekao. Jeżeli mamy rachunek, kartę kredytową, kredyt hipoteczny, pożyczkę w jednym z 285 oddziałów BPH, które zostaną wchłonięte przez Pekao, do niego też zostaniemy przeniesieni (ich lista dostępna jest na stronie: http://www.pekao.com.pl/integracja2.html). Jeśli zaś mamy rachunek w jednym z 200 oddziałów, które zostają przy BPH, to na razie nic się nie zmienia. – Dla wielu naszych klientów to pierwsza okazja, aby sobie przypomnieć, w którym oddziale zakładali konto. W naszym banku obowiązuje uniwersalność, tzn. wszystkie sprawy da się załatwić we wszystkich placówkach – mówi Małgorzata Dłubak, rzeczniczka BPH.

Transfery między oddziałami, a więc świadomy wybór, czy idziemy do Pekao, czy zostajemy w BPH, są na razie możliwe. – Wystarczy złożyć pisemną dyspozycję. To prosta procedura wewnętrzna i nie powoduje zmiany numeru rachunku – mówi Dłubak. Ale zainteresowanie klientów jest niewielkie. Do tej pory przeniosło się około jednego procenta – 30 tys. osób. Ta możliwość skończy się w dniu wpisania przez sąd rejestrowy podziału BPH do ksiąg. A to powinno nastąpić w ciągu najbliższych kilku tygodni, najdalej w grudniu.

Kolacja z zagadkami

W ten sposób największa w historii polskiej bankowości fuzja dwóch instytucji finansowych wejdzie w decydującą fazę. Ma ona znaczenie nie tylko dla ich klientów, ale też dla całego rynku finansowego w tej części Europy.

A zaczęło się tak: pod koniec maja 2005 r. grupa polskich dziennikarzy poleciała do Mediolanu, gdzie mieści się centrala włoskiej grupy finansowej UniCredit (od 1999 r.

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Rynek; s. 52
Reklama