Studencki tygodnik „Po prostu” w okresie stalinowskim należał do awangardy drętwej mowy – nudny, nie do czytania. Od jesieni 1954 r. pismo zaczęło się zmieniać. Pojawiły się nowe tendencje i tony, niespotykane w poprzednich latach tematy i opinie. Po latach walki o pokój z kułakami, imperialistami i stonką, nawet banalne sformułowania wydawały się świeże i odkrywcze. Ówczesny autor „Po prostu” Jerzy Urban pisał: „Każdy młody człowiek w Polsce 1955 roku ma prawo do osobistego szczęścia, które jest potrzebne jak chleb, mieszkanie i słońce”.
Nie będzie etapu, towarzysze!
W 1956 r. pismo, już o nowym podtytule „Tygodnik studentów i młodej inteligencji”, kierowane przez Eligiusza Lasotę, wytyczało kierunki ówczesnego myślenia, tworząc najbardziej radykalny program reformowania socjalizmu. Już same tytuły mogły budzić niepokój partyjnego kierownictwa: „Na spotkanie ludziom z AK” (Jerzy Ambroziewicz, Walery Namiotkiewicz, Jan Olszewski), „Niech prawo zawsze prawo znaczy” (J. Ambroziewicz, W. Namiotkiewicz), „Antysemici – pięć tez nienowych i przestroga” (Leszek Kołakowski), „Czy zmierzch marksizmu?” (Włodzimierz Gondek), „Program” (Wł. Gondek, Ryszard Turski). Również dzięki takim tekstom wybuchł polski Październik.
Początkowo nowy I sekretarz Władysław Gomułka nawoływał: „Prasa powinna zajmować pozycję awangardy w procesie demokratyzacji”. Jednak szybko uznał, że ten proces poszedł za daleko i nakazał dyscyplinowanie niepokornej prasy, która – jego zdaniem – powinna stać się narzędziem polityki partii. Na słuszną drogę miała sprowadzić zespoły redakcyjne instytucja specjalnie do tego celu powołana – Biuro Prasy KC PZPR na czele z Arturem Starewiczem.