Na żadnym innym polu lekarze nie odnieśli w ostatnim półwieczu tylu zwycięstw nad śmiercią co w transplantologii. Przeszczepy serca, nerek, wątroby uratowały tysiące osób, a jednak mimo spektakularnych sukcesów dalszy rozwój tej dziedziny w ostatnich latach mocno się skomplikował. Hamuje go ograniczona liczba potencjalnych dawców – dzięki medycynie ratunkowej i intensywnej terapii coraz więcej osób udaje się przywrócić do życia po wypadkach, a rodziny tych, którzy zginęli, nie wyrażają zgody na oddanie organów.
Pojawił się problem: skąd pozyskiwać nowe serca, nerki i trzustki, by zastępować nimi te zużyte i niesprawne? Przeszczepy od zwierząt nie spełniły pokładanych nadziei. Z odsieczą przyszła więc technika i biotechnologia – to dzięki nim jeden z najbardziej niedosiężnych celów w medycynie wydaje się dziś nieporównywalnie bliższy spełnienia niż kiedykolwiek wcześniej: sztuczne protezy lub wyhodowane w laboratoriach tkanki mają duże szanse wydłużyć nam życie.
Sztuczna pompa z tytanu
Gdy 259 lat temu francuski lekarz wojskowy Julien de La Mettrie ogłaszał swoje główne dzieło filozoficzne zatytułowane „L’homme machine” („Człowiek maszyna”), nie mógł przypuszczać, jak prorocze dla medycyny okażą się jego poglądy na temat budowy ludzkich organów. Ten zdeklarowany materialista utrzymywał, że serce, nerki, a nawet mózg są w istocie skomplikowanymi mechanizmami, które można skonstruować w przydomowym warsztacie.
Ponieważ jednak La Mettrie żył w połowie XVIII w., trudno mu było sobie wyobrazić, że sztucznymi oczami, sercem, nerką, a nawet sztucznymi rękami zdolnymi wykonywać najbardziej skomplikowane czynności będzie można zastępować naturalne narządy. Jednak gdy prof. Jan Moll z Akademii Medycznej w Łodzi po przeprowadzeniu pierwszej w Polsce transplantacji serca w 1969 r.