Ze znakomitego Boston Portu wypączkował lokal przy Żelaznej, ze świetnego Blissa – filia przy Twardej. Są to przykłady sukcesów godnych uznania.
China Town w alei Lotników od dawna cieszy się uznaniem miłośników prawdziwej kuchni chińskiej. Odwiedzają ten lokal Chińczycy i Polacy, którzy kiedyś w Chinach pracowali. Kucharzami są Chińczycy umiejący przyrządzać prawdziwe chińskie potrawy. Z prawdziwych chińskich surowców, o które dziś łatwo. Właściciel, Chińczyk, zaczynał od kilku stolików, potem przystosował suterenę, a teraz poza nową restauracją w Alejach Jerozolimskich 87 otworzył lokal także w Blue City (Aleje Jerozolimskie 148).
Restauracja, o której dziś piszemy, to kolejny pączek w samym centrum, w Alejach Jerozolimskich przy ul. Chałubińskiego, naprzeciwko dużego sklepu z odzieżą używaną, w którym w PRL mieścił się jeden z Peweksów. W dzisiejszym China Town była wówczas kawiarnia okupowana przez cinkciarzy. Dla starszych warszawiaków jest to więc miejsce historyczne.
Lokal jest mały, na kilka stolików. Natomiast karta dań imponująca. Łącznie 194 pozycje. Ceny raczej przystępne. Zakąski od 5 do 12 zł, ale na ogół po 8 zł. Sałatki i zimne zakąski – ok. 12 zł. Zupy w większości po 6 zł. Są i droższe, dla dwóch lub czterech osób. Potrawy z wieprzowiny 20–22 zł, podobnie z wołowiny i drobiu. Droższe ryby i owoce morza – ok. 35 zł. Spora oferta dań wegetariańskich (ok. 20 zł) i desery (8–10 zł). W godzinach od 11 do 15 można zamówić zestaw obiadowy za 15 zł. Dodajmy, że porcje są duże. Zamówiliśmy bardzo oryginalne sajgonki (6 zł), stuletnie jajo chińskie (7 zł), skrzydełka kacze po kantońsku (10 zł) oraz duszone młode pędy bambusa (12 zł), które okazały się rewelacją. Zupa pikantno-kwaśna (6 zł), podobnie jak zupa z mięsem i chińską rzodkwią (6 zł), bardzo wyrafinowana i delikatna.