Alfons Mucha, Muzeum Narodowe w Warszawie. Wystawa czynna do 29 lipca br.
Sztuka Czecha Alfonsa Muchy ma licznych i wiernych miłośników. Nic dziwnego, wszak jego prace stanowią kwintesencję wysmakowanego Art Nouveau. Pełne łagodnych linii, subtelnych ornamentów i wizerunków pięknych kobiet działają jak balsam na duszę. Ale owa dekoracyjność sprawiła, że jego sława szybko przeminęła, ustępując miejsca kolejnym XX-wiecznym artystycznym nurtom i kierunkom. Dopiero w ostatnich dziesięcioleciach (szczególnie po dużej wystawie w paryskim Grand Palais w 1980 r.) Mucha triumfalnie wraca do sal muzeów i galerii. Był artystą uniwersalnym, nie unikał żadnych wyzwań. Malował, robił grafiki i biżuterię, fotografował, projektował scenografie i kostiumy teatralne, banknoty oraz plakaty (chyba najbardziej znana część jego dorobku).
Warszawska wystawa prezentuje się imponująco. Prawie 190 dzieł prowadzi przez wszystkie obszary zawodowej aktywności twórcy. W tym kilka mniej znanych, a przez to mogących zaskoczyć sympatyków jego sztuki. Na przykład projektowanych z pobudek patriotycznych i obywatelskich plakatów, które miały podtrzymywać narodową tożsamość Czechów. Czy też bardzo osobistych pasteli ukazujących nieznaną stronę jego osobowości, zdecydowanie bardziej mroczną i ekspresyjną aniżeli popularne wizerunki atrakcyjnych dam. Warto też zwrócić uwagę na studia do słynnego cyklu „Epopeja słowiańska (20 kompozycji w rozmiarze 6x8 m każda), który w całości oglądać można na zamku w Moravskym Krumlowie. To niezwykle efektowna wystawa, której wróżę duże powodzenie.