Sondaże dowodzą spadku popularności i prestiżu Ameryki oraz malejącego poparcia dla polsko-amerykańskiego sojuszu. Lektura złośliwych komentarzy na temat Stanów Zjednoczonych w Internecie sugeruje, że Polacy widzą w nich nowego Wielkiego Brata, który dyktuje im, co robić. Plany umieszczenia w Polsce tarczy antyrakietowej odbiera się jako przykład zależności wasalnej. Społeczna percepcja to fakt polityczny, więc polscy przywódcy muszą wyciągnąć z tego wnioski. Ale i Amerykanie powinni – jeżeli nie chcą stracić najlepszego przyjaciela w Europie.
Lista zażaleń: Waszyngton nie zwiększył nam pomocy na modernizację armii
– nadal przeznacza na nią 32 mln dol. rocznie (koszt jednego samolotu). Na światowej liście jej odbiorców zajmujemy dalszą pozycję, za takimi krajami jak Pakistan czy Kolumbia. Chociaż wojska polskie kierowały sektorem w Iraku, komisja Bakera i Hamiltona nie zainteresowała się opinią Polaków szukając wyjścia z irackiego bagna. Ekipa Busha raz po raz wykazuje arogancję: jej przykładem była opisana przez Radosława Sikorskiego historia oferty w sprawie tarczy: dołączono do niej od razu wzór pozytywnej odpowiedzi. Były minister obrony i senator PiS ostrzegł rząd USA, że lekceważeniem polskich postulatów zrazi do siebie polską społeczność. Oferta w sprawie amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej (NMD) przewiduje budowę w Polsce 10 wyrzutni rakiet przechwytujących rakiety dalekiego zasięgu wystrzelone z Iranu. Uzupełnieniem bazy w Polsce byłby radar wczesnego ostrzegania w Czechach. System ma bronić USA i większość terytorium Europy. Idea wydawała się atrakcyjna – ulokowanie bazy w Polsce silniej wiąże Stany Zjednoczone z Polską, ponieważ będą one broniły kraju, w którym mają swoje instalacje wojskowe.