Miejsce pracy Lucyny Kwiatek, przewodniczącej Kupieckiego Stowarzyszenia Stadion, to kilka metrów kwadratowych blaszanej budki. Podłogę chronią przed zabrudzeniem porozkładane kartony, pod ścianą stoi pęknięte lustro i taboret, za zasłonkę zaprasza się klientów jak do przymierzalni. Lucyna Kwiatek od 15 lat handluje na Stadionie X-lecia strojami damskimi w stylu wyjściowym i eleganckim. Kiedy 18 kwietnia zapadła decyzja o organizacji Euro 2012, kupcy z identycznych blaszanych budek przychodzili do biznesu pani Kwiatek pytać, co będzie dalej z Jarmarkiem Europa.
– Przez tyle lat promowaliśmy na Stadionie polską przedsiębiorczość, jako zakład pracy byliśmy porównywani do Orlenu – mówi pani Kwiatek. – A teraz kupcy ze łzami w oczach pytają: pani Lucyno, co ja zrobię, mam dzieci na utrzymaniu. Koledzy bardzo się zintegrowali w nowej sytuacji.
Kiedy 18 lat temu Stadion X-lecia zamienił się w gigantyczny bazar, Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową (IBGR) uznał, że to fenomen transformacji. Jeszcze i dziś, nie bez racji, kupcy ze stadionu uważają się za awangardę polskiego kapitalizmu. Niby wiedzieli, że Jarmark Europa skończy się nieodwołalnie w czerwcu, ale po cichu liczyli, że jakoś da się przetrwać – ileż to razy mówiło się o budowie Stadionu Narodowego, a handel trwał przez kolejne lata. Euro 2012 odbiera nadzieję – stadion wraca do sportu.
– Jestem kibicem-fanatykiem, ale nie wierzyłem, że Polska dostanie organizację Euro – mówi pan Czarek z budki obuwniczej.
– Nie zdziwiło mnie, że handel odejdzie ze stadionu do końca czerwca 2007, bo taka była podpisana trzy lata temu umowa z Centralnym Ośrodkiem Sportu – przyznaje Bogdan Tomaszewski, prezes Damisu – firmy dzierżawiącej stadion od 18 lat.