1
Kraj spowity mgłą oszczerstw i insynuacji, w tle ledwie widoczna szara sieć powiązań. Minister Ziobro jak co dzień wyrusza ze srebrnym dyktafonem w spodniach, aby nagrywać wszystko, co się rusza. Urządzenie pije w kroku, ale minister wie, że musi je nosić z palcem na przycisku, gdyż ludzi pragnących go wyeliminować fizycznie lub psychicznie jest wielu. Wassermann, Lepper, Miller, Dorn – wymawia kolejne nazwiska, pieczołowicie analizując ich niepolskie brzmienie. No i Kaczmarek – nazwisko niby polskie, a jednak generujące jakiś niepokojąco metaliczny, złowieszczy wydźwięk, który ani na chwilę nie pozwala się odprężyć.
W oddali zamajaczyła niewyraźna ludzka sylwetka. „Lepper! Pewnie jak zwykle nie ma nic mądrego do powiedzenia. Ale i tak go nagram, bo ostatnio nie mam już czego słuchać” – myśli Zbigniew Ziobro.
Spostrzegawczy Lepper szybko orientuje się, że w spodniach ministra coś się kręci. – Co się stało, Zbysiu, jesteś taki podniecony? – pyta.
– Jeszcze nic, ale niedługo się stanie – odpowiada Ziobro, który doskonale wie, że Lepper chce sprowokować go do zwierzeń w sprawie głośnej tajnej akcji CBA, żeby potem wykorzystać to przeciwko niemu. Postanawia milczeć jak gwóźdź do trumny i co jakiś czas dyskretnie sprawdza ręką w spodniach, czy jego milczenie się nagrywa.
2
Gdy Andrzej Lepper zostaje ostrzeżony przed prowokacją CBA, Zbigniew Ziobro dokładnie przesłuchuje swoją taśmotekę i skrupulatnie przegląda własne billingi. Bez trudu ustala, że to nie on jest autorem przecieku. Szybko orientuje się za to, że w sprawę zamieszany jest Janusz Kaczmarek.
– Dlaczego? – zaciekawia się premier.