Archiwum Polityki

Polskie kino opowiada bajki

W jednym z prezentowanych w Gdyni filmów dziecięcy bohater lewituje, co można potraktować jako scenę symboliczną. Polskie kino też postanowiło bowiem oderwać się od szarej rzeczywistości, proponując zamiast realistycznych obrazów sentymentalne historie ze szczęśliwym zakończeniem.

Nagrodę główną, czyli ryczące Złote Lwy, dostały w tym roku „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego, czego można było się spodziewać. Film pokazywany był wcześniej na festiwalu w Wenecji, gdzie zebrał wiele zasłużonych pochwał. W Gdyni nie mogło być inaczej. Polskie kino, mimo wielu zachwytów, jakie padały ze sceny Teatru Muzycznego podczas gali kończącej festiwal, nadal jest półamatorskie. Nawet najlepsze filmy mają rzucające się w oczy mankamenty, przede wszystkim zawodzą scenarzyści, ponadto niemal wszystkie są za długie. Na tym tle „Sztuczki” wyróżniają się zdecydowanie. To bodaj jedyny obraz – z dwudziestu dwóch przedstawionych w konkursie – bezbłędny pod względem warsztatowym. Każda scena jest tu perfekcyjnie zbudowana, każdy wątek konsekwentnie doprowadzony do końca, a do tego jeszcze bardzo dobre zdjęcia (nagroda dla Adama Bajerskiego) i świetni młodociani aktorzy. Nad wszystkim zaś czuwał Andrzej Jakimowski, reżyser, który już swym pierwszym filmem „Zmruż oczy” (za który nagrodziliśmy go Paszportem „Polityki”) udowodnił, że ma własny styl i chce mu pozostać wierny.

Akcja toczy się w Wałbrzychu hołubionym ostatnio przez filmowców, ale Jakimowskiego nie za bardzo interesują opuszczone szyby kopalniane i problemy społeczne lokalnej społeczności. Kamera skupia się na kilku postaciach, na pierwszy rzut oka bardzo zwyczajnych. Głównym bohaterem „Sztuczek” jest sześcioletni chłopiec, który pragnie odzyskać ojca. Wierzy, że wielkie marzenia się spełniają, pod warunkiem jednak, że się im pomoże, podejmując grę z przeznaczeniem. Dlatego stosuje sztuczki, by zaczarować rzeczywistość. Film dzieje się w Polsce, czyli wszędzie, dlatego można mu wróżyć karierę międzynarodową.

Na Śląsku, ale już bardziej realistycznie przedstawionym, toczy się akcja „Benka” Roberta Glińskiego.

Polityka 39.2007 (2622) z dnia 29.09.2007; Ludzie; s. 112
Reklama