Ruiny miast pozwalają archeologom przyjrzeć się starożytnej urbanistyce. Zasypane popiołami Wezuwiusza Pompeje to najwspanialszy przykład antycznego miasta, ale nie tylko tam widać na powierzchni pozostałości budowli. Badacze starożytnej Grecji i Rzymu są w komfortowej sytuacji, gdyż prócz świetnie zachowanych kamiennych konstrukcji dysponują też tekstami, które umożliwiają odtworzenie wyglądu miast. Sprawa wygląda inaczej w przypadku miast wzniesionych z suszonej cegły, a z takiego materiału budowano domy na Bliskim Wschodzie i w Egipcie. Ceglane resztki są ukryte dość głęboko pod ziemią. Wielowiekowe nawarstwiania (wynikające z tego, że domy budowano jeden na drugim) i odkładające się kolejne pokłady śmieci powodowały, że poziom gruntu stopniowo się podnosił, tworząc tzw. tell, czyli sztuczne wzgórze, które czasami ma nawet kilkadziesiąt metrów wysokości. W płaskim terenie widać je z daleka, nie ma więc większego kłopotu z lokalizacją zasypanych w nich ośrodków miejskich, problem sprawia jedynie ich przekopanie.
Ponieważ pojawienie się miast wiązało się z rozwojem cywilizacji wysoko rozwiniętych, ich badania mają kluczowe znaczenie dla zrozumienia procesów zachodzących w starożytnych społeczeństwach. Pozwalają odpowiedzieć na pytania dotyczące urbanistyki, czyli organizacji przestrzeni w takim ośrodku, umożliwiają śledzenie wpływów kulturowych i życia codziennego w różnych okresach funkcjonowania miasta. Niestety, dotychczas badania miejskie były niezwykle mozolne i długotrwałe. W przypadku telli archeolodzy musieli przebijać się przez kolejne warstwy kulturowe, wybierając na nosa miejsce, gdzie należy wbić łopatę. Na szczęście coraz odważniej posiłkują się nowoczesnymi badaniami geofizycznymi.