Archiwum Polityki

Reguły kłamstwa

Nasi południowi sąsiedzi potrafią czasami zaskakiwać. Debiut fabularny Roberta Sedláčka „Reguły kłamstwa” powinien być – wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi – typową, utrzymaną w hrabalowsko-szwejkowskim tonie, ciepłą knedliczkową komedią obyczajową. Nieoczekiwanie bliżej temu filmowi do ponurego, psychoanalitycznego dramatu rodem ze Skandynawii, z domieszką nawet amerykańskiego thrillera. Rzecz jest o śledztwie prowadzonym przez trójkę ambitnych psychoterapeutów w ośrodku szkoleniowo-wychowawczym, którzy pomagają ludziom ze skazą w życiorysie wrócić do normalności. W położonej na odludziu willi jedenastu pensjonariuszy, w tym nowo przybyły 30-letni narkoman, próbuje ustalić, co złego zrobili w przeszłości i jakie ich wiążą relacje. Niestety, napięcie, zamiast dynamicznie rosnąć, systematycznie spada, a to z tego powodu, że nieźle wymyślona sensacyjna fabuła nie znajduje za grosz psychologicznego uzasadnienia. Nieskażone cierpieniem twarze niewłaściwie dobranych aktorów w żaden sposób nie odzwierciedlają ciężkich przestępstw, nałogów i innych zbrodnii ekranowych postaci. Ich groźne zachowanie tylko na pozór wygląda strasznie, co rodzi zgoła groteskowy efekt.

J.W.

Polityka 37.2007 (2620) z dnia 15.09.2007; Kultura; s. 62
Reklama