Królem Ladawy mianowany został przez Słowackiego 24 stycznia 1832 r. – tę datę wieszcz postawił w zeszycie pod takim właśnie tytułem: „Le roi de Ladawa”, w którym rozpoczął pisanie powieści.
Rzecz powstawała w języku francuskim, prawdopodobnie na zamówienie któregoś z paryskich wydawców. „Proponują tu nam różne literackie zatrudnienia – donosił matce w liście z 10 grudnia – myślałem nad tym, ażeby jakiś romans po francusku napisać z naszej historii – ale za pieniądze pisać nie mogę – zupełnie; ile razy o tym myślę, imaginacją mam zupełnie skrzepłą”.
Co do imaginacji, to nie można się ze Słowackim zgodzić, tryskała mu ona humorem tak radosnym i rześkim, że szkoda niedokończonej pracy, która została przerwana na początku rozdziału szóstego, a miało być ich 24, według sporządzonego po polsku planu, lub 30, jak zapowiadał poeta we wstępie oraz w jednym z listów. Szkoda niepomiernie tych świetnie skrojonych postaci, szkoda konia, dla którego właściciel wozi w bagażu wielkie lustro, ponieważ zwierzę po kolacji złożonej z niepłukanego owsa lubi się poprzeglądać, zanim zaśnie.
Do tego romansu wrócimy. Ale najpierw odpowiedzmy na pytanie o postać będącą pierwowzorem tytułowego bohatera: kto zacz ów Marchocki?
Ród Ściborów
Rocznik 1755, a zatem należał do pokolenia Hugona Kołłątaja i Kazimierza Nestora Sapiehy, które nie ponosiło odpowiedzialności za upadek Rzeczpospolitej, ale wraz z upokorzonymi poprzednikami wniosło nieoceniony wkład do dorobku Sejmu Czteroletniego.
Ściborowie Marchoccy herbu Ostoja byli rodem starym, zacnym, choć, jak wyrażał się o takich familiach pewien znany historyk, to „arystokracja kredensowa”, tytułami hrabiowskimi obdzielana wyłącznie przez własnych kamerdynerów.