Archiwum Polityki

Rozmowy przy kupowaniu prądu

Za pięć złotych możesz mieć jedną alpagę albo jedenaście kilowatogodzin energii. Dla niektórych to ciężki wybór. Ale jakież pole popisu do kreowania odpowiedzialnych postaw społecznych! W Polsce już ponad 200 tys. osób ma elektryczne liczniki przedpłatowe i bardzo je sobie chwali.

Żyrardowski energomat to urządzenie niepozorne. Wyglądem przypomina parkomat, którym w poprzednim wcieleniu technicznym zresztą był. Ale na fali zakładania liczników przedpłatowych pojawiło się zapotrzebowanie na takie urządzenie, w którym można by płacić za prąd. I tak po przeróbkach słowacki parkomat został polskim energomatem.

Wrzucając monety, dostaje się wydruk nie na parkowanie, ale kod z 20 cyframi, który należy wbić w klawiaturę licznika, i fenomen elektryfikacji odnawia się.

Bo procedura jest taka: po wrzuceniu pieniędzy do energomatu urządzenie przesyła zaszyfrowaną informaję do elektrowni, za ile kilowatogodzin się zapłaciło. Prąd popłynie dopiero po potwierdzeniu zakupu poprzez wbicie w liczniku jednorazowego kodu z 20 cyfr. I nie ma szans na choć jedną kilowatogodzinę, za którą wcześniej się nie zapłaciło. Zupełnie jak z komórką na kartę.

Potrzebę takich rozwiązań wymusiło życie i artykuł 6 ustawy prawo energetyczne, który mówi, że jeśli w ciągu roku co najmniej dwukrotnie zwlekać będziemy z opłatą, elektrownia może założyć nam licznik przedpłatowy.

A ponieważ w życiu noga może powinąć się każdemu, żyrardowski energomat zbliża do siebie wszystkie warstwy społeczne. Od podnoszących się z kolan biznesmenów do niemogących z nich wstać bezrobotnych. Na fali politycznej poprawności elektrownia obejmuje ich zbiorczą nazwą – odbiorców ekonomicznie wrażliwych – i nie wnika, gdzie w swoim życiu popełnili błąd, za który teraz muszą przedpłacać w energomacie.

Armand w oborze

Armand Kierzkowski, będący posiadaczem sześciu żarówek, telewizora, lodówki, czajnika elektrycznego oraz grającego sprzętu półstereofonicznego (jedna kolumna trzeszczy), zamieszkujący obecnie oborę przerobioną na lokal mieszkalny o obniżonym standardzie (klepisko, brak łazienki i ubikacji, koza do ogrzewania), nie umie wskazać jednego konkretnego błędu w swoim życiu.

Polityka 4.2009 (2689) z dnia 24.01.2009; Na własne oczy; s. 100
Reklama