Nie oszukujmy się, dorosłość to trudny okres w życiu dziecka, dlatego należy dziecko jakoś do tej dorosłości przygotować. Cieszy, że naprzeciw tym potrzebom wychodzi nowa podstawa programowa MEN wymagająca, aby dziecko już w przedszkolu opanowało kilkadziesiąt podstawowych umiejętności, które w przyszłości ułatwią lub wręcz umożliwią mu w miarę normalne życie jako dorosłemu.
Jak czytamy w podstawie, dziecko musi nauczyć się nie tylko poprawnie myć zęby, samodzielnie korzystać z toalety i odróżniać pory roku oraz prawą stronę od lewej, ale powinno także umieć płynnie i poprawnie (chociaż nie za głośno) mówić, w skupieniu słuchać muzyki (także poważnej), interesować się malarstwem, rzeźbą, architekturą oraz wybranymi zabytkami, a także podejmować rozsądne decyzje.
Rodzice są treścią podstawy przerażeni. Ich zdaniem zalecenia podstawy idą szalenie daleko, ale nie zawsze we właściwym kierunku. – Mąż od lat mówi poprawnie i niezbyt głośno, niestety niewiele w ten sposób osiągnął w życiu osobistym i zawodowym – narzeka pani Jadwiga, matka 6-letniego Sebastiana.
– My z żoną interesujemy się malarstwem i rzeźbą, kupujemy albumy, ale przez 20 lat do niczego nam się to nie przydało – wyznaje ojciec Adriana, lat 5, który nie chce, żeby syn powtarzał jego błędy życiowe.
Wielu rodziców boi się, iż jedynym skutkiem wdrożenia podstawy MEN będzie ostateczna utrata przez nich kontaktu i poczucia bliskości z własnym dzieckiem. – Opanowanie tych umiejętności sprawi, że staną się nam zupełnie obcy, stworzą sobie własny świat, do którego nie będziemy mieli dostępu. O czym będziemy z nimi rozmawiać przy kolacji? O Rachmaninowie?