PO ogłosiła, że poszukuje kandydatów do partyjnej rady mędrców. Wiadomo, sytuacja w kraju jest poważna i zdolności najbardziej nawet oddanych partyjnej sprawie kolegów już nie wystarczą, a poseł Palikot, z wykształcenia filozof i specjalista od Husserla, sam tego wózka nie pociągnie, chociaż to umysł nietuzinkowy i wciąż nie do końca zbadany.
Osoby odpowiedzialne za nabór ujawniły mediom, że kandydaci na partyjnych mędrców powinni rekrutować się przede wszystkim spośród ekspertów, którzy już z PO współpracowali. Nic dziwnego, fakt ten najlepiej świadczy o ich mądrości pokazując, że są to ludzie niegłupi i dobrze zorientowani. Ale drzwi do rady mędrców nie będzie się zamykać przed nikim. Podobno Rafał Grupiński, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, ma już swoje kandydatury, mędrców ze swojego terenu chcą zgłaszać centrali także struktury wojewódzkie. Mówi się, że są to ludzie intelektualnie niewyeksploatowani, którzy dotąd nie mogli się przebić, bo byli blokowani przez mocno przemądrzałych kolegów z Warszawy, tworzących własne hermetyczne środowisko.
Jest nadzieja, że cenna inicjatywa PO stworzy krajowym mędrcom szersze możliwości działania i pozwoli im wyjść z politycznego cienia. Jest tajemnicą poliszynela, iż prawdziwi mędrcy od lat byli spychani na margines życia publicznego zarówno przez zawodowych polityków, jak i wąsko wyspecjalizowanych ekspertów poszczególnych dziedzin, którym siłą rzeczy brakowało szerszego, holistycznego spojrzenia na mechanizmy rządzące współczesnym światem. Nic dziwnego, że brakowało ich w telewizji, zwłaszcza w czasie największej oglądalności (przykład profesora Zybertowicza to niestety tylko wyjątek od tej smutnej reguły).
– Skutek jest taki, że dzisiaj w hierarchii społecznej stoimy niżej od przedstawicieli inteligencji technicznej, historyków IPN, gwiazd telewizji, pracowników tajnych służb, a nawet autorytetów moralnych – skarży się jeden ze znanych mędrców krakowskich, aktualnie bezrobotny.