Archiwum Polityki

Wybijam okno, walę w stół

Rozmowa z Andrzejem Olechowskim

Jacek Żakowski: – Wraca pan do polityki jak wszyscy?

Andrzej Olechowski:– Ja jestem w polityce przechodniem. Teraz jestem przechodniem mocno zirytowanym tym, co widzę dokoła. To jeszcze bardziej zniechęca mnie do tego, żeby osiąść w polityce na dłużej.

Wie pan, co czasem robi mocno zirytowany przechodzień? Wyrywa płytę chodnikową i wali nią w wystawę.

To jest mój przypadek. Biorę płytę i rzucam w witrynę, żeby narobić rumoru.

W jaką witrynę pan rzuca?

W witrynę mojego ulubionego sklepu, który jednak mnie zawiódł. Miał dawać gwarancję jakości, a stał się niepewny. Dostarcza towar, który nie spełnia moich oczekiwań.

Ten sklep to Platforma?

Oczywiście. Mój sklep to Platforma.

Wokulski wraca z dalekiej podróży i tłucze Rzeckiemu witrynę, bo widzi na niej badziewie?

Bo na tej witrynie znalazł się towar niepewnej jakości. Kupuję coś konkretnego, ale nie wiem, co naprawdę dostanę. A ja jestem człowiek biznesu. Dla człowieka biznesu, który stąpa po ziemi, i dla obywatela jako świadomego konsumenta oferty politycznej taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Dlatego na chwilę oderwałem się od swojego życia i wszedłem do tego sklepu...

W dodatku przez okno... Jak to właściwie się stało, że się pan tam znów znalazł?

Ogłosiłem dwa krytyczne artykuły, odbyłem kilka spotkań z ludźmi różnych środowisk. To chyba podsunęło zarządowi PO myśl, że dyskusję programową trzeba jednak przeprowadzić rzetelnie, że trzeba poważnej debaty, a nie tylko spektaklu.

Tusk do pana zadzwonił czy pan do niego?

Zadzwonił do mnie Bronisław Komorowski. Powiedział, że właśnie uzyskał zgodę zarządu, żeby dyskusję programową zacząć od dylematu, ile liberalizmu, a ile konserwatyzmu.

Polityka 17.2007 (2602) z dnia 28.04.2007; kraj; s. 30
Reklama