Za poręczeniem majątkowym w kwocie 8 mln zł wyszedł na wolność Roman Kluska, założyciel firmy Optimus. Krakowska prokuratura zarzuca mu oszustwa na szkodę Skarbu Państwa szacowane na co najmniej 8,5 mln zł. Przyjęcia poręczenia odmówiono natomiast byłemu szefowi Poczty Polskiej Jackowi Turczyńskiemu, podejrzewanemu o wzięcie 20 tys. zł łapówki. Zgodnie z prawem, środki zapobiegawcze powinny być proporcjonalne do skali przestępstwa. Mimo to los obu panów jest zgoła odmienny. Za wolność Bogusława Bagsika jego przyjaciel January Gościmski zapłacił 2 mln zł (formalnie poręczał Klub Kapitału Polskiego), zaś Grzegorz Żemek wydał na ten cel z własnej kieszeni 200 tys. zł.
Jak widać, wolność wolności nierówna. W polskiej procedurze karnej jej ceną może być kaucja, może również – poręczenie osoby godnej zaufania bądź organizacji społecznej.
Organizacji już się nie wierzy
W poprzednim ustroju uważano, że najbardziej wiarygodne poręczenie może dać organizacja społeczna. Wierzono, że kolektyw ma decydujący wpływ na jednostkę. W 1971 r. na łamach „Nowego Państwa” Zygmunt Iwaszkiewicz pisał: „Głównym celem społecznego poręczenia jest zastępowanie państwowego przymusu środkami społecznego oddziaływania wychowawczego. Istota tego oddziaływania leży w dezaprobacie przestępczości w ogóle, a popełnionego czynu przestępnego w szczególności przez społeczne środowisko miejsca pracy, nauki bądź miejsca przebywania sprawcy”.
Poręczenie takie mogło być stosowane wobec tych oskarżonych, którzy mieli stałe miejsce zamieszkania oraz pracowali w uspołecznionym zakładzie pracy bądź uczyli się. Z poręczeniem mógł wystąpić jedynie kolektyw ustabilizowany, albowiem „kolektyw pracy albo nauki bądź kolektyw żołnierski podejmujący się poręczenia nie może być kolektywem chwilowym, dorywczym, okazyjnym”.