Archiwum Polityki

Samoobrona robotników

Robotnicy upadających i zagrożonych zakładów nie wierzą już nikomu: przedstawicielom rządu, politykom opozycyjnych partii ani nawet własnym związkowcom. Powołany w Szczecinie poza wszelkimi demokratycznymi strukturami Ogólnopolski Komitet Protestacyjny (OKP) żąda zaprzestania „kryminogennej prywatyzacji i wyprzedaży majątku narodowego” oraz „manipulacji przy kodeksie pracy”, potraktowania sytuacji w przemyśle jako stanu klęski żywiołowej, wreszcie pieniędzy z budżetu państwa na ratowanie upadających „nie z własnej winy” zakładów. Taki program, gdyby go zrealizować, ostatecznie zamęczyłby polską gospodarkę, zwłaszcza tę jej (malejącą) część, która jeszcze zarabia i płaci podatki. Nie ma też co liczyć, że rząd – nawet przy najlepszej woli ministra Kołodki – rozwiąże problemy każdego przedsiębiorstwa, jeśli ich załogi nie będą chciały zgodzić się na straty i poświęcenia. Zapowiadana przez rząd pomoc dla zakładów nie może tworzyć złudzenia, że – jak w PRL – państwo przejmie odpowiedzialność za wszystko, zapewni każdemu pracę, zbyt dla towarów i pensje dla pracowników. Niektórzy organizatorzy OKP powinni jeszcze pamiętać, dlaczego tamten ustrój nie działał. Pomysły OKP są warte tyle samo co cudowne recepty Leppera. Najważniejsze, żeby do tego podsuwanego receptariusza nie sięgnął minister Kołodko.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Komentarze; s. 13
Reklama