Już na wykłady młodego Josepha Ratzingera przychodziły tłumy. Na długo przedtem, nim został papieżem, ten nieśmiały, lecz wyjątkowo bystry i pracowity ksiądz z Bawarii przebił się do czołówki katolickiej teologii, wydając książkę za książką, artykuł za artykułem. Powstała z tego spora biblioteczka: po polsku liczy dziś ok. 20 pozycji.
Papież Ratzinger przybył do Rzymu z Bawarii. W Bawarii za czasów jego młodości Polak katolik nie czułby się obco: ludzie klękali podczas mszy, księża chodzili w sutannach, w szkołach i gospodach wisiały krucyfiksy, na Wielkanoc szykowano w kościołach groby Pańskie, na Boże Narodzenie – stajenki. Tę idyllę zburzył wielki kryzys ekonomiczny torujący drogę nazistom. Po wielu latach, już jako kardynał, Joseph Ratzinger powie, że z nazizmu i wojny, w którą Hitler wtrącił Niemcy i pół świata, wyciągnął jako dojrzewający człowiek dwie lekcje: doświadczenie to wzmocniło w nim poczucie własnej katolickiej tożsamości, a tragiczne wydarzenia nauczyły nieufności do ideologii przedstawiających się jako nadzieja dla ludzkości.
Ojciec przyszłego papieża był żandarmem interesującym się historią i życiem publicznym. Był patriotą, ale jako katolik do Bismarcka i Hitlera żadnej sympatii nie żywił, bo obu uważał za wrogów Kościoła. Troje swych dzieci Ratzingerowie – matka była kucharką – wychowywali tradycyjnie. Surowość ojca łagodziła ciepłem matka. Obaj synowie: Georg (ur. 1924 r.) i Joseph (1927 r.) postanowili zostać księżmi i tak się stało. Ich siostra Maria (1921 r.) nie wyszła za mąż i do śmierci w 1991 r. prowadziła w Rzymie dom Josephowi. Bracia przygotowywali się do kapłaństwa w czasach przed soborowymi reformami w Kościele – to znaczy równie tradycyjnie jak w domu rodzinnym do dorosłego życia. Dyscyplina, autorytet starszych, nauka, modlitwa.