Archiwum Polityki

Zyta, bój się Boga!

Odkąd zamieniła pracę naukowca na mandat poselski, przyjaciele często dzwonią do niej z wyrazami współczucia. A ją, choć trudno się do tego przyznać nawet przed samą sobą, polityka wciągnęła. W ciągu kilku miesięcy profesor Zyta Gilowska stała się jednym z najbardziej znanych parlamentarzystów.

Na liście wyborczej do parlamentu znalazła się przypadkiem. Pomagała wprawdzie opracować program wyborczy Platformy Obywatelskiej, ale sama o mandat poselski ubiegać się nie zamierzała. Prawybory PO w Lublinie wygrał lokalny biznesmen i to on miał być liderem listy w tym okręgu. Potem jednak okazało się, że należące do owego biznesmena firmy mają poważne kłopoty prawno-finansowe i trzej tenorzy (liderzy PO: Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński, Donald Tusk) zaczęli rozglądać się za nowym kandydatem. Wybrali specjalistkę od ekonometrii i finansów publicznych, wykładowcę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Andrzej Olechowski dzwonił przekonując, że musi kandydować, że bez niej wszystko się zawali. No i się zgodziła – mówi Andrzej Gilowski, mąż poseł Gilowskiej.

Niektórzy politycy pracują na swoją popularność latami. Gilowska zdobyła ją błyskawicznie. – To po prostu urodzona parlamentarzystka, a przy tym wybitna specjalistka w sprawach finansów publicznych. Aż dziw, że dopiero teraz znalazła się w Sejmie – mówi wicepremier Marek Belka.

Jest bardzo charakterystyczną osobą. Szalenie ekspresyjna w sposobie mówienia, gestykulacji. Trudno nie zwrócić na nią uwagi – wyjaśnia powody popularności Gilowskiej poseł Wacław Martyniuk z SLD. Posłowie, którzy poznali ją bliżej, twierdzą, że za parawanem przemówień dotyczących podatków, środków specjalnych, strategii itp. kryje się pogodna, choć nieco nerwowa i zaczepna natura. – Początkowo wydawało mi się, że jest skupiona wyłącznie na liczbach i paragrafach, drobiazgowa, zimna, niedostępna. Kiedy ją poznałam, okazało się, że jest niezwykle otwarta i ciepła – przekonuje poseł Renata Beger z Samoobrony. – Z jednej strony jest poważna, z drugiej pełna humoru.

Polityka 18.2002 (2348) z dnia 04.05.2002; Społeczeństwo; s. 88
Reklama