W średniowiecznych Niemczech dłużników zamykano w wieży pośrodku miasta, aby wszyscy sąsiedzi mogli być świadkami ich poniżenia. W bardziej współczesnych czasach właściciel ogłaszał bankructwo swego przedsiębiorstwa odziany w czarny pogrzebowy strój. Leo Kirch tego dnia po prostu nie przyszedł do pracy po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Ale dzięki nowemu prawu o bankructwach z 1999 r. jego imperium medialne być może nie zawali się nawet pod ciężarem 5,7 mld dol. długów, a wierzyciele dostaną udziały w koncernie. 75-letni Kirch ograniczył się do lakonicznego listu wysłanego pracownikom. Podziękował w nim za ich lojalność. „Chętnie nadal ponosiłbym odpowiedzialność za państwa przyszłość i przyszłość naszej firmy, ale pozbawiony zostałem możliwości kierowania nią” – pisał. W ten sposób, największym bankructwem w powojennych Niemczech, zakończyła się ta zadziwiająca kariera, rozpoczęta w 1956 r., kiedy to Kirch za pożyczone 25 tys. marek kupił prawa do rozpowszechniania „La Strady” Federico Felliniego.