Polak na etacie pracuje pod presją, w klimacie niepewności. Co gorsza, opuściła go wiara w lepsze jutro: bezrobocie może tylko wzrosnąć, sytuacja gospodarcza tylko się pogorszyć, zakład pracy głównie ponieść straty (patrz ramki). – W naszym kraju zapanowała od pewnego czasu histeria recesyjna – twierdzi socjolog pracy prof. Wiesława Kozek z UW. – Istnieje sporo branż, które mają się całkiem nieźle, jednak niezależnie od tego, gdzie kto jest zatrudniony, ulega ponurym przepowiedniom i ogólnemu strachowi, bo wszyscy wokół mówią tylko o dramatycznym kryzysie. Na razie mamy zamówienia, ale jutro, przekonują się ludzie, one na pewno się skończą. W ekonomii takie zachowania mają bardzo istotne znaczenie, jest w nich coś z samospełniającego się proroctwa.
Zgodnie z badaniami firmy Profile i SMG/KRC, niemal połowa pracujących w firmach prywatnych i 38 proc. w zakładach państwowych boi się, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy spadnie popyt na towary przez nie produkowane. Prawie 30 proc. pracujących obecnie martwi się, że w ciągu najbliższego pół roku może stracić pracę. Największą niepewność co do swoich dalszych losów wyrażają zwłaszcza osoby zatrudnione w firmach prywatnych. Tylko nieco więcej niż połowa z nich uważa, że ma szansę na utrzymanie statusu pracownika. Nie tylko wskutek bankructwa firmy, ale z powodu nagminnych obecnie restrukturyzacji, zmiany właściciela, fuzji – zakłady prywatne i państwowe, wielkie korporacje i małe warsztaty, w oczach mas pracujących – przede wszystkim zwalniają.
Szczęściarze
Obrazki firmowe powtarzają się jak spod sztancy. Zredukowani wypakowują szafki lub biurka, podpisują ostatnie papiery, podbijają obiegówki. A obok nich sumiennie pochyleni nad własną pracą szczęściarze, którzy pozostają na etatach, przeżuwają poczucie winy (oni odchodzą, ja zostaję), poczucie triumfu (tym razem udało mi się) i stres przyszłości (co się ze mną stanie?