Archiwum Polityki

Zamrożenie za zamrożenie?

Dyplomatyczna sensacja. Wysoki rangą urzędnik amerykańskiego MSZ William Burns obserwował w Genewie rozmowy z Iranem o programie nuklearnym ajatollahów. Nie włączał się, ale słuchał, co ma do powiedzenia irański negocjator Said Dżalili. Sondowano, jak Iran zareaguje na propozycję, by w zamian za zamrożenie nowych sankcji przeciwko republice islamskiej zamroziła ona prace nad wzbogacaniem uranu. Wprawdzie znany z niewyparzonego języka prezydent Iranu Ahmadinedżad powiedział, że program nuklearny jest jak rozpędzony pociąg bez hamulców, czyli nie ma siły, która by go zatrzymała, ale teherańska elita władzy jest zaniepokojona pokazowym atakiem na Iran, przeprowadzonym ostatnio „na sucho” przez Izrael. Iran pozytywnie zareagował więc na sygnały z Waszyngtonu o ewentualnym ustanowieniu jakiegoś przedstawicielstwa dyplomatycznego USA w Teheranie poniżej szczebla ambasady, na list z podpisem pani Rice, wyrażający wiarę w możliwość poprawy wzajemnych stosunków, a teraz na misję Burnsa. Niektórzy bardziej mistycznie nastawieni Irańczycy pocieszają się też, że prawdopodobny zwycięzca amerykańskich wyborów ma na drugie imię Husajn (jak wnuk proroka Mahometa, zabity pod Karbalą, święty szyitów), a Obama znaczy po persku „on z nami”.

O prezydencie Iranu – czytaj na s. 52.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama