Kryzys? W Polsce? Jaki kryzys?! – dyrektor Wiesław Łagodziński z Głównego Urzędu Statystycznego szybko traci cierpliwość. – Przestańcie opowiadać głupstwa, bo będzie z tego jakieś nieszczęście. To żądni sensacji dziennikarze i niedouczeni eksperci wymyślają kryzys i straszą nim społeczeństwo. Wystarczy spojrzeć na najnowsze dane GUS, żeby przekonać się, że polska gospodarka ma się dobrze. Dynamika ciągle wysoka. Bezrobocie spada. Inflacja nie wzrasta, a za to wynagrodzenia rosną w tempie dwa i pół razy wyższym niż inflacja. I gdzie tu kryzys?
Rzeczywiście, kryzys szaleje na pierwszych stronach gazet, a tymczasem w wielkomiejskich hipermarketach i galeriach handlowych w najlepsze trwa szaleństwo konsumpcyjne. Wszędzie tłok, pełne sklepy i restauracje. W firmach turystycznych większość atrakcyjnych wyjazdów zimowych dawno już została sprzedana i nikt się nie wycofuje z obawy przed kryzysem. Choć nie ma jeszcze ostatecznych danych, to wszystko wskazuje, że październik, tak dramatyczny dla światowej gospodarki, dla polskiego handlu był udany. Firmy sprzedające samochody już to policzyły: sprzedały o blisko 20 proc. aut więcej niż we wrześniu. Oby więcej takich kryzysowych miesięcy – wzdychają.
Ale to tylko część prawdy.
Dla dużej części załogi wrocławskich zakładów Polar-Whirlpool kryzys nie jest już tylko tematem, o którym można poczytać w gazetach. To realny problem. Sporo ludzi zaczęło się po prostu bać, że straci pracę. Firma ogłosiła, że 475 osób w najbliższym czasie dostanie wypowiedzenie. Na zagranicznych rynkach, gdzie Whirlpool sprzedaje swoje wyroby, spadło zapotrzebowanie na sprzęt AGD. Wiadomo – kryzys. Dlatego zresztą cała, licząca 2,6 tys. pracowników, załoga chwilowo poszła na przymusowy urlop. Starsi, borykający się ze zdrowiem pracownicy martwią się, że to oni w pierwszej kolejności będą zakwalifikowani do redukcji.