Pierwsza edycja programu „Big Brother” przebiegła niemal beztrosko. W drugiej Wielki Brat zaczął odsłaniać swoje niebezpieczne oblicze. Po 64 dniach pobytu w jego domu Irek Grzegorczyk przeżył głębokie załamanie nerwowe. Psycholog Krzysztof Korona, opiekujący się mieszkańcami domu BB, nie chce rozmawiać z dziennikarzami na temat Irka. Natomiast rzecznik prasowy, a zarazem prowadzący BB, Andrzej Sołtysik dla udowodnienia dobrego samopoczucia Irka przedstawił w programie „Big Brother-Ring” nagraną z nim rozmowę, podczas której częściowo z offu przekazywał słowa Irka i swoje do niego pytania. Było to widowisko żenujące.
Szok
Richard Levak, amerykański psycholog, który sprawował pieczę nad uczestnikami Survivors, Big Brother i Temptation Island, uważa, że do żadnego z tych programów nie należy rekrutować ludzi o delikatnej psychice, którzy jednocześnie nie mieli okazji wcześniej zetknąć się z jakimś dramatyczniejszym przeżyciem – a więc niezahartowanych na ciosy. Jeszcze bardziej trzeba unikać osób z nierozwiązanymi problemami wewnętrznymi, bo okoliczności, jakie stwarza reality show, mogą je sprowadzić na krawędź wyczerpania nerwowego.
Z ankiety wypełnionej przez Irka wynika, że wejście do domu Big Brothera było jego największym życiowym sukcesem. Jako zawód wykonywany podał: rolnik-akrobata i gwiazda TV. Przed programem schudł 13 kg, był na diecie (jadł tylko chrupki i pił wodę), pracował nad sylwetką. Zapragnął zrobić karierę w Warszawie (marzy o mieszkaniu w bloku). Rzucił sobie wyzwanie. Na ekranie telewizora widoczne było, że chce zaskakiwać i oszałamiać. Widzowie go zaakceptowali, chcieli, żeby został w domu BB, mimo że kilkakrotnie był nominowany do wyjścia. Współmieszkańcy Irka odepchnęli. Mieli do tego prawo, takie są zasady programu.