Archiwum Polityki

Ulżyj uchu

Co piąte dziecko w wieku szkolnym i co trzeci dorosły Polak mają problemy ze słuchem. Wszystko z winy bagatelizowania infekcji górnych dróg oddechowych i hałasu, nad którym kompletnie nie potrafimy zapanować.

Liczne sondaże na temat szkodliwości hałasu dowodzą, że najbardziej przeszkadza nam zgiełk drogowy (ruch samochodów), osiedlowy (alarmy, głośne zabawy dzieci) oraz sąsiedzki (sprzęt RTV i AGD). Trudno jednak sobie wyobrazić, by w miastach (gdzie żyje 62 proc. Polaków) łatwo było ten jazgot ograniczyć. Oczywiście są desperaci, co pokazuje przykład pana Jarosława C. z Warszawy – bohatera reportażu „Na tropach ciszy” (POLITYKA 43/2000) – który swoje mieszkanie w bloku wyłożył dźwiękochłonną gąbką, obił drzwi 20-centymetrowym skajem, zasłonił dźwiękoszczelne okna grubymi kotarami, a w uszach nosił stopery z dodatkiem pszczelego wosku. Bardziej był jednak ofiarą rzadkiej patologicznej nadwrażliwości na dźwięki niż admiratorem codziennego spokoju, którego wszyscy jesteśmy spragnieni.

Huk na skrzyżowaniu

Większość miast w Polsce cierpi od nadmiaru decybeli i samochodów. W tegorocznym raporcie o stanie środowiska na Mazowszu można przeczytać, że natężenie ruchu drogowego w Warszawie wzrosło w ostatnich latach o ponad 50 proc. Przy Trasie Łazienkowskiej, przecinającej środek stolicy, natężenie hałasu dochodzi do 100 decybeli, choć dopuszczalna norma wynosi 60. Całe szczęście, że przed nadmiernym hałasem chroni nas odruchowe usztywnienie kosteczek słuchowych i mięśni w uchu środkowym – mechanizm ten natura uruchamia przy dźwięku powyżej 90 dB i dzięki temu może osłabić transmisję dźwięku o jedną trzecią. Ale wszystko ma swoje granice – nawet ta naturalna obrona po dłuższym czasie słabnie. Głośne impulsowe dźwięki o wyższej częstotliwości (poziom hałasu w dyskotekach sięga 120 dB – jest zaledwie o 10 dB niższy od progu bólu) mogą uszkodzić ucho wewnętrzne.

Dopiero od niedawna przy wytyczaniu szlaków komunikacyjnych uwzględnia się w Polsce aspekt hałasu – mówi dr inż.

Polityka 47.2001 (2325) z dnia 24.11.2001; Społeczeństwo; s. 80
Reklama