Archiwum Polityki

„Kaczory Europy”

Kilka dni temu „Polityka” trafiła pod strzechy polskich pracowników Disneylandu. Szczególnie zainteresował nas artykuł Sławomira Mizerskiego (POLITYKA 35). Naszym zdaniem autor nie przyłożył się do roboty (podaje nieprawdziwe informacje), a już zupełnie niepotrzebnie silił się na ironię. Żałujemy, że to nie my byliśmy źródłem wiedzy dla dziennikarza, tylko pracownicy Urzędu Pracy, którzy sami niewiele wiedzą (tak samo było przy zatrudnianiu nas).

Oto krótkie sprostowanie:

1.

Żaden z Polaków nie pracuje w kostiumie postaci Disneya, gdyż jest to zajęcie wielce prestiżowe i zarezerwowane dla profesjonalistów.

2.

Animator kulturalny jest osobą czuwającą nad sprawnym funkcjonowaniem poszczególnych atrakcji, co wymaga dobrej znajomości nie tylko języka francuskiego oraz uśmiechniętej gęby, ale prywatnej.

3.

Zainteresowanie pracą w Disneylandzie znacznie przekracza szacunki autora (600 chętnych na 200 miejsc, jak podają osoby zajmujące się rekrutacją tu na miejscu).

4.

Pracujemy głównie w sklepach, hotelach i przy atrakcjach, więc niewiele mamy wspólnego z szołmenami.

Poza tym autor operuje symbolami, które uważamy za nadinterpretację („...do Europy mamy wchodzić jako przebierańcy...”). Dla nas jest to naprawdę fantastyczna okazja do poznania świata, zawarcia przyjaźni, doskonalenia znajomości języka oraz do zdobycia doświadczeń nie tylko zawodowych. Gdyby autor artykułu mógł nam zaproponować lepsze posady w Polsce (prawie wszyscy mamy wyższe wykształcenie i bezskutecznie szukaliśmy pracy na długo przed wyjazdem), to z chęcią będziemy służyć ojczyźnie. I jeszcze żebyśmy nie musieli liczyć się z każdym groszem (tu nie musimy, w Polsce – wiadomo).

Polityka 47.2001 (2325) z dnia 24.11.2001; Listy; s. 44
Reklama